Przykuci do lepszego my
Ekologiści, którzy niedawno blokowali wejście do siedziby Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w Warszawie nie byli tu przypadkowo, a nie mam na myśli „akurat tędy przechodzących” z kamerami i aparatami. Awantura o Puszczę Białowieską i hasło powiększenia Białowieskiego Parku Narodowego to jeden z wielu przyczółków poważnego starcia o kompetencje, nie tylko zarządcze (ustawa o ochronie przyrody art. 2 ust. 1: ochrona przyrody polega na zachowaniu, zrównoważonym użytkowaniu oraz odnawianiu zasobów, tworów i składników przyrody), ale nawet cywilizacyjne.
Ci sami ludzie, którzy trwożą społeczeństwo fatalnym stanem przyrody są zwykle pierwszymi orędownikami powoływania kolejnych form ochrony przyrody i to nie tych z końca listy art. 6 ust. 1 ustawy o ochronie przyrody, ale z czołówki, a wiec parków narodowych i rezerwatów (obszary wyróżniające się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, obszary zachowane w stanie naturalnym lub mało zmienionym). Zawsze argumenty są podobne: jeśli nie ustanowimy rezerwatu lub parku narodowego to zostanie zniszczony ostatni cenny fragment przyrody w okolicy, w regionie, ba nawet w Polsce i na świecie. Takie głosy nie są odosobnione, a śpiewa je cały chór Kasandr i to od dekad w różnych miejscach Polski. Dość powiedzieć, że w kolejce czeka co najmniej 10 udokumentowanych projektów nowych parków narodowych. Przypomnę: PN Puszczy Bukowej (Szczeciński PN), Kaszubski PN, Suwalski PN, PN Puszczy Knyszyńskiej, Mazurski PN, PN Wisły Środkowej, Jurajski PN, Niepołomicki PN, Turnicki PN, Orawski PN. Piękne i wartościowe przyrodniczo tereny, wprawdzie wszędzie tam są już jakieś formy ochrony przyrody, zwykle obszary Natura 2000, parki krajobrazowe, a nawet rezerwaty, ale to za mało. Nie o to toczy się rozgrywka.
W jednej zwrotce jesteśmy pouczani, że przyroda jest w stanie fatalnym, a w drugiej dowiadujemy się, że są jeszcze nieskolonizowane i nieskonsumowane, naturalne wyspy dzikości, które trzeba ocalić oczywiście przed nami samymi. Nikt nie pyta o ten fenomen, bo go zagłusza wrzask (znamienne: Chcemy Puszczy), a przysłania wszechobecny lęk i strach dokonującej się apokalipsy.
Zanim im ulegniemy i faktycznie wykluczymy się z przyrody za pośrednictwem rezerwatów oraz parków narodowych (celowa przesada - parki narodowe i rezerwaty, to ledwie 1,5 % pow. Polski), może zastanówmy się jak ta zachwycająca przyroda przetrwała do wieku XXI, w środku Europy, po setkach, ba, tysiącach lat przedekologicznych? Zdaję sobie sprawę, że terminu „okres przedekologiczny” nie odnajdziemy nawet w najlepszej Wikipedii, ale konsekwencje jego stosowania będą poważne - zachęcam. Po pierwsze uwolnią naszych przodków ze stygmatu barbarzyńców, a po drugie głupcom odbiorą argument ahistorycznej oceny ich dokonań. Ekologia, a tym bardziej sozologia są bardzo młodymi dziedzinami nauki drugiej połowy wieku XX.
A może nie są to żadne pamiątki pierwotności (na pewno nie), jak głoszą ekologiści z centrów miast, tylko i aż, o zgrozo, skutki świadomego gospodarowania w okresie przedekologicznym? Może to świadectwo „ogrodu”, który z różną intensywnością wykorzystywaliśmy i wykorzystujemy, a nie ślady nietkniętego raju, który był przed człowiekiem? Być może nie są to żadne referencje przedindustrialne, ale postacie zróżnicowanego sposobu gospodarowania i zarządzania przyrodą nawet w tej strasznej epoce przemysłowej? Przecież i Puszcza Białowieska nie była jakimś zapomnianym odludziem, pozostawionym sobie, a ocalałym przypadkiem, lecz już z dawna elitarnym terenem polowań, a więc zarządzaną ostoją łowiecką. Niemcy, nie tak dawno temu, wysiedlili z tej ostoi kilka wsi. Tak w niej gospodarowano w przeszłości, że jest obecnie naturalna, to jest zbliżona do układu pierwotnego, ale nie wolna kiedyś i obecnie od wpływu człowieka. To język płata nam figla pozornej sprzeczności bo jeśli naturalny to nietknięty, dziewiczy, pierwotny itp. To nie są synonimy.
Taka wizja może być przerażająca dla ekologistów - czyni ich niepotrzebnymi. Dlatego z całą mocą głoszą, że cześć przyrody przetrwała nie dzięki, ale wbrew wrogiej działalności człowieka. Co więcej, tu w Polsce jest to skutek zapóźnienia cywilizacyjnego (zob. http://greenwatcher.szkolanawigatorow.pl/gwat-w-puszczy-b). Nic dziwnego, że taka demonstracja rzeczywistości karmi zielone ego jak wysokobiałkowa pożywka. Skoro to co przetrwało jest przypadkiem, na jakieś zacofanej peryferii świata w Europie, to dotychczasowe sposoby gospodarowania są złe, są dziełem nieuświadomionej ekologicznie ciemnoty, zajmującej się np. rolnictwem, leśnictwem, rybołówstwem, myślistwem, wodą itp. Nie mają oni żadnej legitymacji do dalszego zarządzania zasobami, tworami i składnikami przyrody. Trzeba ich podporządkować nowemu przewodnictwu - i to się już stało, a następnie całkowicie wykluczyć - właśnie się dzieje.
Pogląd, że dzika przyroda przetrwała przypadkowo, pomimo niszczycielskiej woli i roli człowieka podważa naukę, wiedzę i efekty dotychczasowego gospodarowania (porażki i sukcesy), nie tylko te które mają obecnie postać godną rezerwatom i parkom narodowym. To deprecjonuje obecnych „ogrodników”, takich jak np. leśnicy, do poziomu potomków barbarzyńców oraz tworzy wolną niszę dla ekologizmu. Kasta zielonych kapłanów ma nie tylko za co wypić i zatańczyć (z mądrości redaktora Stanisława Michalkiewicza), ale osiąga wyższą pozycję, najmniejszym wysiłkiem - poprzez obniżenie pozycji reszty. Konsoliduje ich nie tylko poczucie wyższości, ale dumny coming out z otaczającego barbarzyństwa. Nie musisz mieć żadnej wiedzy i mądrości, doświadczenia i dokonań, a jedyny wysiłek intelektualny to wpięcie się kłódką we własciwe ogniwa. Czy do takiej miłej idei, lepszego i mądrzejszego ja, nie warto się przykuć najgrubszym łańcuchem ze stali?
tagi:
Greenwatcher | |
17 listopada 2017 11:30 |
Komentarze:
betacool @Greenwatcher | |
17 listopada 2017 11:44 |
Dobry tekst. Będąc w liceum sadziłem drzewa w lasach pożarnych przez jakieś robale.
To był koszmarny widok. Wiem w którym miejscu sadziłem. Przejeżdżam czasem obok. Jakież to są teraz duże drzewa.
Greenwatcher @betacool 17 listopada 2017 11:44 | |
17 listopada 2017 12:06 |
Najstarszy las ekologistów miałby dzisiaj, gdyby istniał, około 30 lat. Niewiele ponad ma bowiem najstarsze w Polsce stowarzyszenie ekologistów - Polski Klub Ekologiczny (1984). Takiego lasu nie ma i dlatego chętnie uwłaszczą się na tym co sadziłeś Ty i całe pokolenia przed nami. W imieniu swoim i dzieci moich dziękuję.
betacool @Greenwatcher 17 listopada 2017 12:06 | |
17 listopada 2017 12:54 |
Przypomniałem sobie, to było to paskudztwo - brudnica mniszka.
Szkoda, že feromonowych pułapek na ekologów jeszcze nie ma.
Greenwatcher @betacool 17 listopada 2017 12:54 | |
17 listopada 2017 13:06 |
Są tacy co mówią, że ruskie ruble dobre, a ponoć i do euro zlatują.
DYNAQ @Greenwatcher 17 listopada 2017 13:06 | |
17 listopada 2017 15:52 |
Wszystkie te działania ''ekologów'' wynikają z ''Agenda 2020''.Człowiek won,zwierzątka górą.
Grzeralts @Greenwatcher 17 listopada 2017 12:06 | |
18 listopada 2017 11:34 |
Uwłaszczą i pojadą tam wielkim SUVem z silnikiem Diesla, żeby tobie zabronić tam wchodzić.
Czepiak1966 @Greenwatcher | |
18 listopada 2017 13:40 |
"To deprecjonuje obecnych „ogrodników”, takich jak np. leśnicy, do poziomu potomków barbarzyńców oraz tworzy wolną niszę dla ekologizmu. Kasta zielonych kapłanów ma nie tylko za co wypić i zatańczyć (z mądrości redaktora Stanisława Michalkiewicza),..."
Tam jest zazwyczaj "wypić i zakąsić ". Ale plusa dałem...
ewa-rembikowska @Greenwatcher | |
18 listopada 2017 14:07 |
Ekolodzy jakoś nie mieli obiekcji, gdy zaczęto budować Miasteczko Wilanów i dewastować ciekawe przyrodniczo pola wilanowskie. Ani roślinki, ani kuropatwy, ani bażanty, ani lisy, zające, sarny nie poruszyły ich wrażliwych serc. Czyżby dlatego, że wielu tam mieszka?
Greenwatcher @Czepiak1966 18 listopada 2017 13:40 | |
18 listopada 2017 15:10 |
Dziekuję, czujni czytelnicy to skarb, właśnie ten cytat miałem na myśli, ale niestety ...