-

Greenwatcher : "Od kiedy nie jesteśmy karmą dla wielkich kotów, boimy się samych siebie"

Sum wszystkich strachów

To jest pierwsza ryba. Pierwszego dnia.

Ile? Trzy godziny, cztery, pływamy?

No.

Widzieliśmy większe, ale ciężkie do współpracy są te dwójki teraz w tym roku, niestety. Wszyscy o tym wiedzą, nie chcą te ryby za bardzo brać …

To jest fragment rozmowy dwóch wędkarzy po złowieniu suma. Wyciągnięta z wody ryba leży krótko na dnie łodzi. Parę ujęć i po chwili dwumetrowy kolos (dwójka) wraca żywy do wody. Na pożegnanie chapnie boleśnie łowcę za przedramię, po czym majestatycznie zniknie w ciemnej głębinie wody. Kiedyś pomyślałbym, że takie sceny można podziwiać tylko w dalekiej dziczy, hen za siedmioma górami. Tymczasem w tle wędkarzy, w kadrze amatorskiego nagrania, widać Basztę Sandomierską i Królewski Wawel. To jest centrum Krakowa, rzeka Wisła, a film na YT. Jest sierpień tego roku. Spacerowy stateczek z turystami przepływa obok. Na moście Grunwaldzkim korek. Turyści spacerują pod Smoczą Jamą.

Oglądałem podobne filmy z Odry, Warty, Parsęty, Bugu i innych. Podziwiam te wędkarskie przygody, okoliczności przyrody i ludzi. Są wśród nich zwykli wędkarze, a bywa że właściciele sklepów wędkarskich oraz producenci zanęt i przynęt. Są i łowcy okazów: troci, łososi, brzan. Są karpiarze czy wspomniani wyżej sumiarze, zaopatrzeni w echosondy, monitory, kamery, drony. Lubię te filmy również dlatego, że porządkują hierarchię celów i możliwości w ochronie środowiska, są jakby odtrutką na profesjonalne filmy przyrodnicze. Te, dzięki naukowej wiedzy, sprzętowi, umiejętności operatorów oraz montażystów, sięgają wyżyn dokumentowania raju na Ziemi. Konterfekt przyrody w tych filmach jest paraliżująco niebiański. Cóż z tego, jeśli tak naprawdę są ponure i przewidywalne. Nagrany i wyświetlony obraz przyrody ma zachwycać, ale tylko po to by za chwilę treść filmu uczyniła widza winnym zniszczenia tego co widział. To ostatnie kadry, ostatnich zakątków dzikiej przyrody – jak zapewnia lektor, niczym chór w antycznej tragedii – pamiątka po życiu na Ziemi, które przepadło lub właśnie przemija. Amplituda emocji od raju do piekła.

Kiedyś przepadałem za serią filmów przyrodniczych BBC. Czekałem na kolejne odcinki od niedzieli do niedzieli. Mam wrażenie, że w tych najnowszych pedagogiczna misja pobudzania ludzkich sumień nieznośnie przeważa na przyrodniczą fabułą. Może przesadziłem, ale na pewno jakaś granica wzbudzania emocji została przekroczona. Kto lub co ją przekroczyło? Czy katastrofalny stan przyrody czy producent, oglądający świat przez wskaźniki oglądalności? Czy jest to jeszcze dokument czy sensacja, na potrzeby produkcji i sprzedaży, którą ogląda się i traktuje jak kolejny odcinek przygód Bonda? Jamesa Bonda. Może wątki poznawcze filmów się wyczerpały, bo ile razy można oglądać tłuste morsy arktyczne? No, ale jeśli te morsy rzucają się z klifu, spłoszone przez niedźwiedzie polarne, a spektakl dramatu jest ufundowany przez – uwaga – globalne ocieplenie, to mamy poprawny w wymowie, antropogeniczny obraz dokonującej się tragedii. David Attenborough pokazywał te morsy na jakimś światowym forum ekonomicznym. To co na mnie zrobiło wrażenie, to wzruszenie i łzy kobiet, które to oglądały.

Jakiś pastisz filmów sensacyjnych zawierał wątek z licznikiem zabitych. Strzał, trup, licznik i rekord. Teraz podobny licznik można by wmontować w niemal każdy film przyrodniczy. Niedawno oglądałem jakiś nowy o życiu, a właściwie śmierci, Wielkiej Rafy Koralowej. Przepiękne zdjęcia. Zawsze mnie zadziwia z jakich archiwów wyciągnięto te kadry, bo przecież niemożliwym jest by to wszystko jaszcze istniało na sponiewieranej przez człowieka planecie. Tylko w dziesięciu minutach, godzinnego filmu, naliczyłem kilkanaście wspomnień o zanieczyszczeniu oceanu i katastrofalnej zmianie klimatu. Jest rekord. Nie na końcu filmu, jak to dawniej bywało, ale już na samym początku. Wątek sensacyjny pobudzał także obraz trudnej pracy naukowców. Oto badacze, którzy chcą ocalić koralowce, odławiają ich zapłodnione gamety by je przewieźć w miejsca niezagrożone. Jest noc, wzmaga się fala, a z tyłu kadru błyskawice i nadciągająca burza. Czy zdążą? Uf, zdążyli. Uratowali siebie i parzydełkowce. Te ostatnie także ratują Ziemię, bo wiążą w osadzie szkodliwy, wyprodukowany przez człowieka, dwutlenek węgla. Tak sobie myślę, że koralowce z okresu jury, te którym zawdzięczamy część skał wyżyny Krakowsko–Częstochowskiej, zapewne unieszkodliwiały zabójczy oddech dinozaurów. Dość żartów, bo sprawa jest poważna. Jeden z naukowców poświęcił takiej robocie aż czterdzieści lat swojego życia. By kontynuować jego dzieło, młodsi adepci nauki przybywają na Rafę nawet z dalekich Stanów Zjednoczonych. Ofiarowanie godne podziwu – nie mogę się powstrzymać od zazdrosnej złośliwości.

Nie zawsze oskarżycielska gawęda filmu, skierowana do widza, zgrywa się z obrazem. Nawet niezbyt uważne oko może dostrzec na planie nie tylko nocne błyskawice, ale wielkie, spalinowe silniki na łodziach i pontonach naukowców. Nieopodal, znakomicie wyposażony statek badawczy, laboratoria na wodzie i na lądzie, podwodne roboty i zdalnie sterowane kamery, pracujące w największych głębinach. Ten najwyższej klasy sprzęt nie pochodzi z energetycznego i surowcowego końca świata, ale z krajów uznawanych za czempionów w produkcji dwutlenku węgla. To niedościgniona, przez resztę świata, czołówka konsumentów energii i emisji tego co zwie się zanieczyszczeniem. Jednak, żaden z bohaterów opowieści nie ma z tym problemu, a przynajmniej nie wspomina o tym narrator filmu. Wyobrażam sobie, że jeśli piją drinki, lamentując w klimatyzowanej mesie nad blednącą rafą, to tylko przez papierowe słomki, by ocalić ocean. Nauka już dawno uporała się z problemem jej wpływu na obiekt badań i nie musi się przed nikim tłumaczyć. Rozgrzesza ją misja poznania świata i potrzeba edukacji mniej świadomego pospólstwa. Tyle, że ten przywilej nie jest ekskluzywny i nie usprawiedliwia oskarżycielskiego tonu wobec reszty świata, która uwalnia zabójcze gazy.

Nie zawsze też naukowa diagnoza i prognoza stanu przyrody nadąża za kasandrycznym przekazem filmu. Oto najmniejszy z lwów morskich, uszanka galapagoska, poluje stadnie na tuńczyka żółtopłetwego. Po raz pierwszy widzowie mogą oglądać niezwykły spektakl połowów w mikrofiordach i zatoczkach skalistego wybrzeża, niezamieszkanej przez ludzi, wyspy. Po raz pierwszy dlatego, że pierwszy raz jest tu ekipa telewizyjna i biolodzy morza. Nikt wcześniej nie wiedział o takim zachowaniu uszanek oprócz tubylczego rybaka. Było to dla niego zjawisko tak zadziwiające, że dał znać o nim komu trzeba i tak się zaczęło. Na wyspę przybywają filmowcy i naukowcy. Trwają przygotowania do nagrania. Rozpoznawany jest teren, ustawiane są kamery. Wyspa nie jest gościnna, a pogoda coraz gorsza. Oczekiwanie na uszanki i tuńczyki trwa wiele tygodni. Budowanie napięcia przed kulminacyjną sceną odsłania przed widzem trochę warsztatu filmowców, nagrywających wielkie widowiska przyrody. Jednak zwierzęta długo się nie pojawiają, a czas ekipy może zostać zmarnowany. Brak cierpliwości czy potrzeba wzbudzenia dodatkowej emocji wkłada w usta narratora filmu usprawiedliwienie nieobecności morskich stworzeń: to przez zmiany prądów, spowodowane zmianami klimatycznymi. Zadziwia mnie ta łatwość „globalnego” wnioskowania. Wreszcie są i warto było czekać. Oglądamy nie tylko zadziwiającą zwinność uszanek, ale taktykę i komunikację zbiorowego polowania. Cudowne, niesamowite zjawisko otwierające nowe horyzonty poznawcze i przestrzenie badań. Cóż z tego, skoro to wszystko zginie. Lektor – znakomita w tej roli Krystyna Czubówna – smutnym głosem przypomina konsekwencję globalnego ocieplenia klimatu. Wzrastający poziom morza zatopi wkrótce skaliste pułapki uszanek. Wybrzeże wyspy, a pewnie i ona cała zniknie pod wodą. Wszystko przepadnie. Wydawałoby się, że skoro ktoś tu jest pierwszy raz, i to ledwie kilka tygodni, to winien być co najmniej powściągliwy w ocenie tego co widzi oraz co prognozuje, ale nie. Po raz wtóry, chwalebna misja ratowania planety, nie tylko rozgrzesza, ale uwalnia od reguł rzetelnego dowodzenia, a nawet myślenia. Siedząc przed ekranem mogę sformułować równie błyskotliwą diagnozę: to właśnie podnoszący się poziom oceanu utworzył warunki dla polujących lwów morskich. Poziom wnioskowania taki sam. Niski.

Odcinek z łowami uszanki galapagoskiej pochodzi z drugiej serii filmów BBC pt. Błękitna Planeta. Wyemitowano ją po raz pierwszy w roku 2017, a przygotowywano aż cztery lata. Być może dlatego jest w niej więcej wspomnień o globalnym ociepleniu niż o globalnych zmianach klimatu. To subiektywna obserwacja przyspieszającej ewolucji „globalnych” haseł ochrony środowiska, które trawione przez popkulturę, zawlekane są, moim zdaniem w nadmiarze, np. do filmów przyrodniczych. Od przeludnienia, przez oziębienie i ocieplenie, aż po wspomniane zmiany klimatu. A przecież towarzyszyły im pomniejsze, ale współbytujące, alerty jak choćby dziura ozonowa, kwaśne deszcze czy będąca ciągle na topie emisja dwutlenku węgla. Mam wrażenie, że ich publiczna żywotność jest coraz krótsza, ale nie wiem czy z powodu pokonania kolejnego problemu, jak bossa w platformówce, czy zapotrzebowania na wyższy poziom horroru. Nie przypominam sobie by w pierwszej serii, The Blue Planet, z roku 2001 było takie nasycenie lęku i strachu jakie jest w drugiej. Nawet jeśli jest to uzasadnione to skutecznie obezwładnia, czyni bezradnym wobec skali problemu, a pewnie nie o to chodzi.

Po emisji The Blue Planet II, jak przeczytałem w Wikipedii, królowa Elżbieta II wydała zakaz stosowania plastikowych butelek i słomek w królewskich posiadłościach. Było tam jeszcze parę innych, równie „doniosłych”, przykładów reakcji na film, ale redaktorzy hasła albo zbagatelizowali zagadnienie, albo rzeczywiście nie było o czym napisać. Jestem jednak przekonany, że uboczny skutek kasandrycznej wymowy podobnych produkcji jest dalece bardziej poważny, co nie znaczy że największa na świecie flota rybołówcza z Chin zaprzestanie lub choćby zmniejszy odłowy. Na horyzoncie majaczy bowiem kolejne hasło ekologizmu – neutralność ekologiczna, a bombardowanie lękiem o los życia na Ziemi bardzo sprzyja temu oksymoronowi.

Nie chodzi już o daleką Rafę czy Amazonię lub Arktykę, ale o nasze najbliższe sąsiedztwo. Nie wystarczy bowiem złapać wielkiego suma w Wiśle by lec w spokoju na zielonych pastwiskach. To, że przyroda adoptowała do warunków przez nas ukształtowanych okazuje się niewłaściwe, niekorzystne, niechciane, a przede wszystkim niewystarczające. Etap wezwań o czystą wodę i powietrze itp. mamy już za sobą. Coś tam próbowaliśmy, niekiedy osiągnęliśmy, ale horyzont celów został znów przesunięty. Zjawi się bowiem nad Wisłą ktoś utytułowany lub nie, a na pewno przekonany lub opłacony przez misję, który powie, że kiedyś przy skale Wawelu to były szlachetne pstrągi i łososie, a nie te pospolite leszcze i płocie. I trudno będzie temu zaprzeczyć, bo pewnie tak było. Tyle, że to kiedyś to było jak Kraków liczył może tysiąc mieszkańców, a nie blisko 800 tys. jak obecnie. Zgodnie z nowym wyzwaniem ten prawie milion osobników dużych ssaków jednego gatunku, w kolonijnym, miejskim zgrupowaniu ma się stać neutralny. Nie jest to możliwe bez depopulacji, ale nie tylko to jest istotne. To co bardzo szkodzi i zniechęca do ochrony środowiska to wywołana kompulsywną emocją irracjonalność oczekiwań i stawianych celów.

Dwumetrowy sum spod murów zamku cieszy mnie nie mniej, a nawet bardziej, niż harce uszanki galapagoskiej. Wysiłek w utrzymanie jego biotopu, w Wiśle pod Wawelem, jest o wiele bardziej wymagający niż zachowanie przyrody sławnych Wysp Żółwich. Nasza uwaga i wrażliwość kierowana jest w dalekie, egzotyczne strony oraz na globalne problemy, ale potencjał zagrożenia dla przyrody jest większy pod Krakowem niż na Galapagos. Życie tutejszego suma jest bardziej niepewne niż lwa morskiego, czego doświadczyliśmy w Warszawie, ale o tym filmu, wyciskającego łzy wzruszenia, nikt nie zrobi.

 

https://www.youtube.com/watch?v=fhINqWW40YQ

 

 



tagi: ochrona przyrody  ochrona środowiska  bbc  wisła  galapagos 

Greenwatcher
17 października 2020 07:03
42     2112    18 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Marcin-Maciej @Greenwatcher
17 października 2020 07:21

Bardzo ciekawe. Dziękuję i pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Marcin-Maciej 17 października 2020 07:21
17 października 2020 07:31

Pozdrawiam, po porannej kawie. 

zaloguj się by móc komentować

bolek @Greenwatcher
17 października 2020 07:40

Kapitalne :)

Pytanie na weekend - "Jaka jest twoja życiówka?" :)

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Greenwatcher
17 października 2020 07:50

Jestem przekonany, choć też czekałem na te filmy, że wszystkie ekologiczne ruchy mają charakter obrzędowy. Pamiętam Wisłę z lat osiemdziesiątych. Siedząc na brzegu można było obserwować co dwie minuty właściwie, jak z bolenie, długości męskiej nogi polują na ukleje. Wyskakują z wody walą się z całą mocą tego cielska z powrotem, bokiem uderzając w powierzchnię. Stadka uklei tracą orientację i są pożerane. Było tych boleni mnóstwo i to był naprawdę piękny widok. Nie spotkałem wtedy nad Wisłą ani jednego reportera, który wpadłby na pomysł, żeby to uwiecznić. Tym durniom ekologom trzeba wszystko pokazać palcem, wtedy będą wiedzieli czym mają sie zachwycać. A jak im się jeszcze zapłaci, to zamienią się w assasynów gotowych zabić każdego kto nasika do rowu melioracyjnego. Gdyby im ktoś kazał protestować w obronie kopalni węgla i odpowiednio to uzasadnił, też by protestowali. Tych boleni nikt nie łowił, bo nikt nie miał pojęcia jak to robić. Kretyni z Wiadomości wędkarskich, nie zajrzeli nawet do żadnych opracowań z zagranicy, żeby temat przybliżyć lokalsom. Tłukli co miesiąc te same dyrdymały - dobre brania, słabe brania, bardzo dobre brania. Wisła w tamtych czasach była cuchnąca i płynęła nią żółta piana. Bolenie jednak żyły w niej w najlepsze. Dziś rzeka jest czysta, ludzie mają echosondy, sprzęt, kamery, wielu wędkarzy  kręci swoje filmy. Tylko boleni już nie ma. Dlaczego? Przecież nie dlatego, że prowadzimy ekologiczną politykę i środowisko jest bardziej przyjazne dla różnych stworów. Powód jest inny. Jaki?

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Greenwatcher
17 października 2020 07:55

O tak. Uwielbiałam filmy przyrodnicze BBC, ale narracja o globalnym ocipieniu i działaniach najgorszego gatunku na ziemi czyli homo sapiens jest już nie do zniesienia. Nie mogę patrzeć na Sera Attenborough ani go słuchać. Moja cierpliwość się wyczerpała. Na szczęście są jeszcze filmy z innymi prowadzącymi, którzy nie promują tej propagandy co chwila. Jeszcze. Pamiętam film przyrodniczy prod francuskiej o rafie koralowej. Przez godzinę ujęcia, które wywalały oczy z orbit i do tego piękna muzyka. Zero, ale to zero komentarza. Nie potrafię, niestety, przypomnieć sobie tytułu, ale film wypychał widza na wyższy poziom doznań estetycznych. Takie powinny być filmy przyrodnicze. 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Greenwatcher
17 października 2020 08:00

Filmy przyrodnicze z tezą muszą powstawać, bo sama Grecia nie wystarczy.

Wydaje mi się, że przepiękny film o porach roku w parku Yellowstone taniej dydaktyki nie zawierał, a może już nie pamiętam.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski 17 października 2020 07:50
17 października 2020 10:23

zerwany został tzw. lańcuch pokarmowy. Nie ma już w rzekach tego, czym żywiły się bolenie. Wyginęło.

Od poczatku ery przemysłowej, czyli wynalazku silnika parowego, elektryczności i satelitów, wyginęło na naszej planecie circa 70 procent żyjących wcześniej gatunków. Raptem przez ok. 300 lat.

A ludzie  lokują się  na końcu tego łańcucha pokarmowego. O, pardon, na końcu znajdą się  szczury.

 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @bolek 17 października 2020 07:40
17 października 2020 10:27

Niestety nie ma się czym chwalić ... się uczę "metody". 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @gabriel-maciejewski 17 października 2020 07:50
17 października 2020 10:30

Odpowiedź będzie stereotypowa. Jeden nagrany odpowie: Panie, to te zmiany klimatyczne. Drugi nagrany: widziałeś Pan resztki ginącej populacji i dlatego teraz jest ich mniej albo wcale. To jest standard odpowiedzi, bo naszej, nienagranej nauki ze świecą szukać. Jak już jest, to na chałturach, które kończą się oznajmieniem, że jest tragicznie i potrzeba więcej grantów. Ta uczciwa cześć jest na marginesie. Nawet jeśli chce publikować i odda wyniki za darmo to nie ma gdzie. Koalicyjny Gowin nie był pierwszym destruktorem. Oficjalna, państwowa metodyka oceny stanu przyrody i wód ma referencje puszczańskie. To jakby porównywać emeryta do wytrenowanego lekkoatlety. No nie może być dobrze i to jest celowe. Napiszę o tym co nieco przy kolejnej okazji. Na szczęście bolenie są, a wędkarze kręcą o nich filmy.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Matka-Scypiona 17 października 2020 07:55
17 października 2020 10:31

O "ocipieniu" można głupi., ale można również i mądrze. Poziom dziennikarzy i innych wyrobników medialnych, tych nieszczęsnych ofiar reform edukacyjnych, jest taki, że nie są w stanie przyswajać niczego mądrzejszego.

No i w efekcie tego ganiania z pustymi taczkami za byle czym, aby z tego zrobic "sensacyjny news", przekręcają wraz z gwintemcpropagandową śrubę, co wywołuje  efekt odwrotny, czyli odruchy wymiotne u odbiorcy tychże newsów.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Matka-Scypiona 17 października 2020 07:55
17 października 2020 10:31

Dziękuję za przypomnienie, pamiętam ten film. Muszę poszukać. Przed chwilą zadzwonił do mnie znajomy, a po lekturze tekstu oznajmił mi, że mam klasyczne objawy wyparcia. To chyba lepiej niż cowidu, ale skoro mam ja to i Pani. Życzmy sobie zdrowia.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @tadman 17 października 2020 08:00
17 października 2020 10:37

Front jest rzeczywiście wspólny, ale Greta go zdewaluowała. Weźmy autorytet Attenborough i to dziecko. Straszny niewypał i groteska. W filmie o Yellowstone, jak pamiętam, mordercze były pory roku i wulkanizm.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @stanislaw-orda 17 października 2020 10:23
17 października 2020 10:41

I czy to nie jest ciekawy problem do badania ? Tzn ten łańcuch bolenia? Magisterki i doktoraty robi się teraz internetowo. Niestety.   

zaloguj się by móc komentować


Nieobyty @Greenwatcher
17 października 2020 10:44

Dziwiłem po latach dlaczego Włodzimierz Puchalski robił wspaniałe filmy ale czarno-białe.

Dzisiaj to się inaczej odbiera a ujęcia urokliwe.

I to jest interesujący przypadek ten operator był daltonistą – ale i tak była widać kunszt pracy.

Bo w imperialnym anglosaskim przekazie filmów przyrodniczych jest inaczej operatorów i reżyserów przyucza się by nie widzieli kolorów [tym nie widzeniem kolorów jest min. propaganda o potrzebie ochrony i zbliżającej się katastrofie gdy przyroda jakoś sam sobie radzi]

I jeszcze jeden wielki – kapitan Jacques-Yves Cousteau i jak była jego rola. Kapitan marynarki wojenne robił we francuskie imperialnej propagandzie dowództwa Floty Wojennej.

On otwierał Francuzów i świat na morze i oceany widziany z perspektywy oficera francuskie floty wojennej.

Sir David Frederick Attenborough też się krótko otarł o Royal Navy – ale potrzeby większe propagandowe miała British Army.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Greenwatcher 17 października 2020 10:41
17 października 2020 10:47

A nastepnie doktoraty i habilitacje.

Mnie namawiano w trakcie  seminarium magisterskiego (1974 r.) na pozostanie na uczelni (asystentura, doktorat itp.).

Na szczęście dostawałem wówczas tzw. stypendium fundowane i byłem zobowiązny do jego "odpracowania" (teoretycznie) w zakladzie -fundatorze. Jak mi jeszcze powiedzieli, ile będę zarabiał jako doktorant, to wybuchłem śmiechem.

zaloguj się by móc komentować

McGregor @Greenwatcher 17 października 2020 10:31
17 października 2020 11:40

No to łączę się we wspólnocie objętych mechanizmem wyparcia. Tekst, jak zwykle, doskonały.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Greenwatcher
17 października 2020 13:08

A ja pamiętam gazetowe zachwyty ekologów, gdy pod koniec lat 90-tych w Krakowie po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat zamarzła Wisła. 

Filmu o tym cudzie nie pamiętam. To co mogłem podziwiać, to filmiki wędkarzy, którymi kiedyś pasjonował się mój syn i które udowadniały,  że i w zaczadziałej Polsce jakiś zwierz się uchwał. 

Od lat mieszkam w podkrakowskiej wsi. Tyle tu dzikiej zwierzyny i ptactwa, że przez dziesiątki lat mieszkania w sercu Mazur nie widziałem. I to wszystko przy dość gęstej jednorodzinnej zabudowie. Nie oglądam już filmów przyrodniczych, tylko idę z kijkami między łąki i zagajniki. Szczerze polecam.

 

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Greenwatcher
17 października 2020 13:09

Globalne ocieplenie trwa i trwa, a czujny i uważny czytelnik zacznie się zastanawiać, czy to nie przypadkiem już Jan Słomka - urodzony w 1842 roku - je zauważył i opisał w swoich Pamiętnikach:

"W ogóle lata dawniej - jak zapamiętałem - bywały bardziej mokre i mrozy silniejsze niż dzisiaj. Z wiosną trudno było wjechać w pole, bo dużo było wody ze śniegu, a brak było rowów i spustów, więc gdzie woda stanęła, tam stała. W lecie też trudniej było o pogodę i żniwa były utrudnione. Na plony więc lepsze były lata suchsze niż mokre, i mówili wtedy, jak i teraz mówią: "Lepszy rok suchy, bo nie traci chleba". W zimie bywały bardzo wielkie śniegi, a drogi bywały nimi tak zawalone, że przejazd gdziekolwiek był niemożliwy i było więcej szarwarków na odgarnianie śniegów z dróg i rozbijanie zasp śnieżnych niż na naprawę dróg w lecie. Wozy zimą były zarzucane, a używano tylko sani, które teraz u gospodarzy są rzadkie. Bywały też większe mrozy, okna przez zimę były tak jak okute lodem, stajnie musiały być otulone, ptaki padały z zimna i dzikie zwierzęta cisnęły się do zabudowań."

Urodzony sto lat później - bo w 1940roku -  profesor Richard Lindzen, klimatolog,  tego typu współczesne spostrzeżenia komentuje tak: "Klimat jest chaotycznym systemem, którego działanie, nawet po dziesiątkach lat intensywnych badań i wydaniu miliardów dolarów na ten cel, naukowcy dopiero zaczynają trochę rozumieć". I dodaje: "W przypadku teorii globalnego ocieplenia, decyduje się na podstawie niewiarygodnych dowodów, przypisując winę tylko jednemu z wielu elementów składowych klimatu – dwutlenkowi węgla – i próbując przekonać nas, że ten śladowy gaz jest jakiś głównym składnikiem, którym można manipulować. Ta myśl jest tak absurdalna, że jest bliska magicznego myślenia”.

Skoro urodzony prawie dwa wieki temu prosty polski chłop Jan Słomka (i jest wiarygodny) już opisywał zjawisko, które według współczesnych eko-badaczy stało się dostrzegalne dopiero w ciągu ostatnich trzydziestu lat - to tak zastanawiam, dlaczego "trzy tysiące naukowców" (jak podawał światowej sławy eko-badacz Barack Obama, któremu nie wierzę) upiera się przy istnieniu zjawiska gwałtownego globalnego ocieplenia. Richard Lidzen odpowiada na to: " Naukowcy są specjalistami. Niewielu jest ekspertami od klimatu. Zalicza się do nich wielu rzekomych klimatologów, którzy zaangażowali się w tę dziedzinę w odpowiedzi na ogromny wzrost finansowania, który towarzyszył histerii związanej z globalnym ociepleniem. Naukowcy to ludzie z własnymi poglądami politycznymi i wielu z nich entuzjastycznie podchodzi do wykorzystywania ich statusu jako naukowców do promowania swojego stanowiska politycznego. (...) Fałszywe twierdzenia o konsensusie naukowym na poziomie 97 proc., nie oszczędzą nas naukowców i prawdopodobnie znacznie obniży to zaufanie dla nauki... "

Jest oczywiscie drugie dno takiego stanowiska Profesora Lindzena - głównym beneficjentem światowej histerii klimatycznej są Chiny i to głównie one animują i finansują organizacje oraz ruchy proekologiczne, rozdając granty instytutom naukowym i uniwersytetom, prostytuując naukowców. Także w USA, gdzie rozpoczyna się na uczelniach walka pomiędzy lobby żydowskim i azjatyckim (czytaj - chińskim).

Ale to już zupełnie inna historia...

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @Greenwatcher
17 października 2020 13:31

Sum to chwast. Szkoda, że go nie zabili. Sum wyżera wszystko co jest w rzece i na rzece. Na przykład powyżej Wawelu u stóp klasztoru Norbertanek jest ujście rzeki Rudawy. Rzeka ta jest szlakiem migracyjnym na tarło dla pstrąga. Jak pstrąga sum nie zeżre, to wtedy pstrąg ma szansę na tarło. Sum to chwast, a Wisła krakowska jest nim zachwaszczona.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Maginiu 17 października 2020 13:09
17 października 2020 14:49

W ostatnich 30-tu latach obserwujemy akcelerację tempa  procesów ocieplania na planecie.

A ten Słomka to zapewne wzięty kilmatolog. Prawie jak przysłowiowy baca (bydzie dysc, a moze tyz  i nie bydzie).

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher
17 października 2020 15:11

STRASZĄ eko tragednią a oczy i materiały na YT przeczą temu straszeniu. Nawet w złych myśliwych trudno potępiać, skoro to element darwinowskiego łańcucha. 

Natomiast katastrofa ekologiczna jaka przydarzyła się Warszawie to normalna uciążliwość w działaniu. Taka nie dająca się przewidzieć. Warszawa śmierdzi od magistratu, a ognisko jak w nim grzebie strażnik miejski od ziemi. Nie wierzę, żeby wydział ekologiczny warszawskiej straży miejskiej przygotował stosowne zalecenia po rzeczonej katastrofie w Czajce. Pewnie dlatego, że nijak nie można tego na mandaty przetworzyć. Pewnym jest, ze rzeka to teren publiczny i mnóstwo przepisów zostało złamanych. 

 

 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Greenwatcher
17 października 2020 15:33

Nie da się nie zauważyć tej wszędobylskiej, i o zgrozo przez ludzi przecież powtarzanej mantry, o tym jakim cudem jest przyroda, i jak wielkim pasożytem na onej jest człowiek. Cóż za fatalny mezalians, skoro tylko człowiek zdolny jest zauważyć opisać i wzruszyć się nad owym pięknem. Piekielna logika bo wprost wywodząca się z buntu "niosącego światło" przeciwko Bogu, właśnie z powodu stworzenia człowieka, i dla człowieka całej reszty, by poprzez podziw dla dzieła Bożego, widział jak dobry i wspaniały jest stwórca... Zazdrość i pycha chwyta się każdej metody. Im bardziej absurdalnej tym bardziej podziwianej przez ich niewolników. A przecież destruktorzy przyrody mają właśnie takiego samego nieludzkiego ducha jak jej "obrońcy". 

Wzruszenie prowadzące do nienawiści, lub wstydu za samego siebie, aż do absurdu autodegradacji na sam dół drabiny stworzenia. Znać rękę mistrza (od Małgorzaty)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @OdysSynLaertesa 17 października 2020 15:33
17 października 2020 15:52

Gdy  odrzuci się prawa boskie, życie potoczy się wg  praw Antychrysta.

Tertio non datur.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Greenwatcher
17 października 2020 19:49

"ale o tym filmu, wyciskającego łzy wzruszenia, nikt nie zrobi."

Nie tracę nadziei, że jednak zrobi. Może za 5 albo 15 lat ale zrobi. W końcu Skandynawowie, Litwini, Finowie i Niemcy wycisą z nas odszkodowanie za niszczenie Bałtyku. 

zaloguj się by móc komentować

AndrzeJot @stanislaw-orda 17 października 2020 10:23
17 października 2020 21:36

Skąd Pan, za przeproszeniem, wygrzebał te 70 procent w ciągu 300 lat ? Nawet największe wymieranie organizmów na Ziemi, które miało miejsce pod koniec Permu, nie objęło więcej niż 60% gatunków i było znacznie bardziej rozciągnięte w czasie.

zaloguj się by móc komentować

DobreWino @Greenwatcher
17 października 2020 22:29

Alez Pan potrafi pisac o tej przyrodzie! pozazdroscic:) Pamietam do dzisiaj taki kawalek kiedy odnosil sie Pan z sympatia do grubaska głuszca..

Natomiast co do zmian klimatycznych ,ocieplen itd to pamietam byl taki wyklad prof.Abramowicza ,astrofizyka,ktory mowil ,ze wg wiedzy ,badan astrofizykow klimat ziemi pozostaje wzglednie stabilny od 4,5 miliarda lat. To nie byl wyklad o zmianach klimatycznych ,tylko o problemach fizyki,ale ta wzmianka o stabilnosci jakos tam wynikala logicznie z wywodu profesora. Chyba tez prof.Bajtlik cos wspominal na ten sam temat,ale to bylo dawniej..

Niestety nie wiem czy ktos z ekologow  podejmowal z prof.Abramowiczem jakas dyskusje z tym twierdzeniem. Wiem ,ze niektorzy jako argument maja lancuchy,ktorymi przytwierdzaja sie do pnia drzewa. Chyba pani Rusin kiedys sie przykula??..o,Boze.

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @AndrzeJot 17 października 2020 21:36
18 października 2020 00:02

A ile byś proponował?

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @AndrzeJot 17 października 2020 21:36
18 października 2020 00:25

60% gatunków i było znacznie bardziej rozciągnięte w czasie.

i stąd siedemdzieśąt.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @stanislaw-orda 17 października 2020 10:23
18 października 2020 02:03

Proponuję podesłać listę IUCN'owi, bo oni na swojej mają niecały tysiąc wymarłych gatunków, a sięgają tam dalej niż trzysta lat w przeszłość.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Nieobyty 17 października 2020 10:44
18 października 2020 07:11

Powrót z kamerą w miejsca Puchalskiego byłby podobny i równie ciekawy jak dwie serie Niebieskiej Planety i Naszej Planety, ale oczekiwanie, że będzie tak samo jest niezasadne. To jakby teraz zrobić film o dorosłym człowieku, a odniesieniem byłby film video z jego pierwszej komunii. Nawet ocena lepiej lub gorzej jest subiektywna. Ktoś powie, że osobnik się zestarzał, a inny, że dojrzał. A jeśli wyrósł na człowieka pobożnego lub ateistę? Bieżącą ocenę nada mu świat zewnętrzny, czasami uzbrojony w chwilową normę oczekiwań. Ocenę ostateczną wyda Ktoś inny.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @McGregor 17 października 2020 11:40
18 października 2020 07:12

Zdrowia, dziękuję za lekturę i pochwałę.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @betacool 17 października 2020 13:08
18 października 2020 07:13

To przez ten Pana zaczarowany ogród, a z rady skorzystam.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Maginiu 17 października 2020 13:09
18 października 2020 07:13

Przegapiłem ten wpis Słomki.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Zbigniew 17 października 2020 13:31
18 października 2020 07:17

Fenomen chwastu jest, nie tylko w tym przypadku, jednocześnie ekologoiczny i nieekologiczny. 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ArGut 17 października 2020 15:11
18 października 2020 07:18

Jest taki wydział? 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @OdysSynLaertesa 17 października 2020 15:33
18 października 2020 11:23

To głębszy wymiar powłoki. Dziękuję, że Pan to napisał.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Greenwatcher
18 października 2020 11:26

O gatunkach wymarłych pisałem. Ich lista w Polsce jest przesadzona i coraz krótsza.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @MarekBielany 18 października 2020 00:25
18 października 2020 12:30

A jak sprawy mają się ilościowo (w ramach poszcególnych gatunków) 

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @Greenwatcher 18 października 2020 07:11
18 października 2020 14:02

A wie Pan że jest taki firmy dokumentalny – chyba Brytyjczycy go zrobili, co parę lat robiono sceny z życia paru rówieśników – przedszkole, szkoła podstawowa, średnia i dalej.

Nie mogę sobie przypomnieć tytułu ale dość pouczający w tym przypadek chłopca który miał szanse a jednak rozbiło go życie a bardziej ta dziwna oferta imperialna na przemiał wrażliwych jednostek. Bo jaki jest sens narkotyzowania [przyzwalania] przez imperium własnych populacji - kanalizowanie indywidualizmu jak zagrożenie dla kolektywu który jest sterowany przez garstkę elit.

I jest jeszcze taki film Ropojady - czechosłowacki pseudodokument z 1988 roku.

Format prawie jak z BBC ale jak to czeski film nie da się oglądać.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Nieobyty 18 października 2020 14:02
18 października 2020 15:37

Chodzi o serię Up telewizji Granada / ITV, czyli głównej konkurencji BBC. W roku 1964 nakręcono siedmiolatków i od wtedy co siedem lat ukazuje się kolejne wydanie odwiedzające tych samych ludzi. W zeszłym roku w edycji Up 63 męczono już 63-letnich uczestników.

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @tomasz-kurowski 18 października 2020 15:37
18 października 2020 18:28

Dziękuje za przypomnienie nazwy.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować