-

Greenwatcher : "Od kiedy nie jesteśmy karmą dla wielkich kotów, boimy się samych siebie"

U progu zielonej rewolucji

Oto mam kamień i za jego pomocą, jak we wczesnym neolicie, mam przygotować poletko dla uprawy roślin, którego nie zaduszą i nie przysłonią drzewa i krzewy. Moją wyobraźnię ogranicza siekiera Fiskarsa lub Covala. Taa ... już widzę „plagę” jaką mogę zrobić. Ścięcie drzewa, nawet taką świeżutką, stalową siekierą wymaga wysiłku i nakładu czasu. Poza tym jak sobie poradzę ze zwalonym pniem na moje pole? Tu już tak łatwo wyobraźnia nie pomoże. Nie usunę go, a spalenie mokrego drewna będzie znowu wymagało czasu, którego nie mam, bo znaczną część dnia mam spędzić, jak we wczesnym neolicie, na poszukiwaniu jedzenia. Poza tym długotrwały ogień w jednym miejscu uszkodzi leśną glebę i będzie ona nieprzydatna do uprawy. Muszę zrobić coś innego.

Żywotność drzewa znajduje się tuż pod zdrewniałą częścią kory. Pokonanie tych murów obronnych uśmierci je lub osłabi, a do tego wystarczy kamień, ręce, zaostrzony kij lub fragment rogu do zdzierania kory. Gdy w ten sposób uszkodzę drzewo zaoszczędzę mnóstwo czasu i własnej energii. Nie będę miał ciężkiego odpadu. Drzewo w koronie zamrze, nie pojawią się liście, a więcej słonecznego światła dotrze do mojego poletka. Sucha korona będzie źródłem opału. Niektóre zamarłe drzewa wypuszczą odrosty, które będą zapasem paszy liściowej dla moich zwierząt. Będę musiał poradzić sobie z konkurencją roślin zielnych, którym niechcący umożliwiłem wzrost. Część z nich będzie wyjedzona przez zwierzęta, a resztę pochłonie podłożony przeze mnie ogień. Teraz obsiew. Zwierząt na poletko nie mogę już pędzić. Bezpiecznie będzie je ogrodzić, także przez dzikimi zwierzętami lasu.

By pozbyć się drzew mogę podpalić cały las, ale sprzyjających okoliczności musiałoby być dużo by taki zabieg był naprawdę skuteczny. Jak podpalę las to co będę zbierał i na co polował? Ile trzeba będzie się nachodzić w nowe miejsca by coś znaleźć? Jak będę łaził po nieznanym to coś lub ktoś upoluje w końcu i mnie. Zamiast drzewo obrączkować czyli zedrzeć jego korę na obwodzie, mogę je osłabić rozpalając pod nim ognisko. To też będzie skuteczne, ale czy drzewo wypuści odrosty? Mało pracy, mało mojej energii, no i reszta mojej spiżarni jest cała. Czy tak to kiedyś wyglądało?

Człowiek neolitu musiał być mądry i ostrożny by przeżyć w niesprzyjającym mu środowisku. Musiał kalkulować wybory działań na poziomie ryzyka życia i śmieci cały czas, od czego jesteśmy obecnie wolni. Rolnictwo w naszej części świata, gdzie dokonuje się wyraźne następstwo pór roku, musiało się rozwinąć w bezpiecznym, naturalnym zasobie egzystencji, a nie w presji braku tego bezpieczeństwa i braku czasu. Punktem zwrotnym w naszych dziejach, a raczej okresem, było uczynienie z rolnictwa bezpiecznego, ale mimo wszystko „nienaturalnego” zasobu i sposobu tej egzystencji.  

Paleoekolodzy, korzystający z palinologii i analizy makroszczątków roślinnych, odczytaliby obraz mojego oddziaływania na środowisko i podobnych mi tuzinów, setek, a pewnie i tysięcy gospodarzy w następujący sposób. Oto w mikro i makroszczątkowym zapisie dotychczasowej szaty roślinnej lasu pojawiłyby się koncentracje pyłu węglowego, węgla drzewnego, zwęglonych roślin zielnych. Nastąpiłby spadek pyłku pojedynczych gatunków drzew i w ogóle drzew liściastych. Wzrosła by obecność bylic, pokrzyw, komosowatych, babkowatych, traw, światłożądnych paproci oraz wrzosów. Jednocześnie palinolodzy odczytaliby wzrost obecności brzozy, topoli i sosny, bo te lekkonasienne, pionierskie drzewa zarastałyby porzucone poletka. Przede wszystkim pojawiłyby się ślady zbóż co byłoby bezapelacyjnym dowodem mojej działalności w lesie. Przy okazji tych rozważań naszła mnie myśl o istotnej różnicy postrzegania świata. Podczas gdy paleoekologów cieszą takie ślady, poszukują ich, traktują je z należną powagą i nazywają wskaźnikami ludzkiej działalności, to ekologów, a już w szczególności ekologistów, takie świadectwa smucą – w najlepszym przypadku oczywiście.

Zacząłem od wyobrażenia własnej obecności w lesie i od domniemanego oddziaływania dlatego, że tu na niżu, niech będzie na całym Niżu Europejskim, a rzecz dotyczy także wyżyn i gór, najstarsze wielkoskalowe oddziaływania człowieka na środowisko manifestują się zmianami w tej właśnie formacji roślinnej. To nie jest błąd próbkowania, który wynika z narzędzi, którymi dysponują wspomniani paleoekolodzy i archeobotanicy, ale fakt ostatnich dziesięciu tysięcy lat historii tej części kontynentu, która jest historią lasu. Co najmniej, bo w schyłku późnego glacjału był mały falstart tej formacji, po którym trwa tu ona nieprzerwanie, choć w różnej postaci, a kolonizowała kolejne obszary uwolnione od lodu, zmarzliny, tundry i lasotundry. Wszystko było skutkiem zmian klimatu i aż ciśnie mi się pod klawiaturę długa lista złośliwości, których celem byłby ekologizm i klimatyzm. Ta zmienność holocenu i generalny trend ocieplenia, postrzegane z perspektywy obecnie serwowanej doktryny stałości przyrody i klimatu, byłyby po prostu niedopuszczalne. Ktoś powie, że przesadzam, bo przecież wszystkim zatroskanym chodzi o zmiany antropogeniczne. Tak nie jest. W ochronie przyrody celem jest osiągniecie właściwych stanów i ich stałość, a oczekiwanie stałości klimatu, zakamuflowane w postać zatrzymania jego zmian, już niezauważalnie wdrukowano w umysły gawiedzi. Gdyby tak nasi prapraprzodkowie ulegli fanaberii neutralności ekologicznej i neutralności klimatycznej, jak to by się skończyło dla nich i dla nas? 

Przeszłość nie była neutralna, a zmitologizowany wzorzec epoki przedindustrialnej godny naśladowania jest fałszywy, co mam nadzieję choć trochę wybrzmiało także w mojej ostatniej notce o koniach. Już w latach 40. ubiegłego wieku, gdy palinologia jeszcze raczkowała, zauważano, w kolejnych diagramach pyłkowych, nie tylko zdumiewający pochód lasu ku północy, ale wyraźne załamania obecności pyłku drzew oraz wzrosty pyłku i diaspor „niedrzew”. Towarzyszył temu kontekst innych znalezisk makro i mikro, w tym materialnych śladów obecności człowieka w domenie lasu. To co na początku zwracało uwagę pierwszych palinologów, a usprawiedliwię, że ukazany ich oczom obraz przeszłości był ledwie wglądem w porównaniu do obecnego długometrażowego seansu, to spadek wiązu. Umieścili to interesujące i powtarzające się w wielu miejscach zjawisko na biostratygraficznym zegarze przełomu okresów atlantyckiego i subborealnego. Dzisiaj wiemy, że takie pyłkowe regresje tego gatunku były także wcześniej, ale 80 lat temu próbowano je wiązać właśnie z obecnością i działalnością człowieka w lesie. Silna była sugestia o śródleśnej hodowli zwierząt, opartej o paszę liściową i wiązowe gałązki. Te, skutecznie można było pozyskiwać nie z wysokich koron, ale z niskich odrośli drzew uszkodzonych częściowo lub całkowicie. W ten sposób można było gospodarować także na jesionie, lipie i dębie, a właśnie te gatunki także zaliczały spadki korelujące z innymi śladami ludzkiej aktywności.

Czy ten domniemany obraz gospodarki w lesie, to jest wczesnej hodowli zwierząt, nie jest fascynujący? Kozy, owce i krowy obżerające się pod konarami zamarłych, bezlistnych koron drzew w półsuchym lesie. Proszę sobie wyobrazić taką gospodarkę leśną w dzisiejszych okolicznościach, w których drzewa wtórnie uświęciliśmy. Dzieci moich znajomych nie wiedziały co to jest żywicowanie, mimo że zakończono ten proceder ledwie 30 lat temu, a napotkawszy w lesie stare, spałowane sosny uznały to za przejaw wandalizmu.

Powiązanie regresji wiązu i antropogenicznego oddziaływania nie było tak łatwe i nie wszystko było tak oczywiste. Kwestionowano dość selektywny spadek oraz potrzebną mu demografię wczesnych rolników. Powyższym interpretacjom pyłkowego obrazu przeszłości towarzyszyła równie silna opozycyjna sugestia o postępujących zmianach klimatycznych. To one miały odpowiadać za przemiany struktury lasu. Naukowy spór oparty o coraz większą liczbę danych oraz samych zwolenników jednej bądź drugiej koncepcji trwał dekady i co raz otwierał nowe ścieżki badań. Jeszcze w latach 60. dowodzono prawdziwości obydwu zjawisk w lesie, to jest zmian klimatycznych i antropogenicznych, które w zależności od stanowiska mogły maskować jedno drugim. Poszukiwanie i odkrywanie nowych ścieżek interpretacji, w przypadku wiązu, zwróciło uwagę badaczy na inne, naturalne przyczyny wahnięć tego gatunku oraz innych drzew. Taką mogła być w przeszłości holenderska choroba wiązów.

Ta grzybowa choroba rozprzestrzenia się po Europie od drugiej dekady XX wieku. W roku 1928 dotarła do Ameryki Północnej, zawleczona przez korniki importowane razem z drewnem. W latach 60. pandemia wiązów zdziesiątkowała większość drzew tego rodzaju na obydwu kontynentach, mimo jej wczesnego rozpoznania i stosowania środków prewencji i leczenia. Tu wtrącę, a rzadko o tym mowa, że wczesne testowanie mającego złą sławę DDT dokonywało się nie tylko na insektach żołnierzy, ale także na szkodnikach wiązów, które były i są nosicielami zarodników grzybów. Rozmiar współczesnego zamierania zwrócił uwagę paleoekologów na dwa wielkie spadki pyłku wiązu z przeszłości Europy, mające miejsce około 4 tys. i tysiąc lat przed narodzeniem Chrystusa. Może to nie ludzie przyczynili się do dewastacji ówczesnego lasu? 

Paleoekologia potrzebowała zatem dendrologów, umiejących odnaleźć ślady choroby w drewnie i entomologów, czy raczej paloentomologów, potrafiących rozpoznać szczątki korników z zarodnikami grzybów. Przede wszystkim potrzebny był materiał badań, a więc subfosylne wiązowe drewno i chrząszcze. O ekspertów, jak się łatwo domyślić, było łatwiej niż o tak specyficzny materiał badań, ale w końcu na taki natrafiono i ... bingo, ludzie z wczesnego neolitu i późnego brązu zostali częściowo zrehabilitowani. Częściowo dlatego, że subborealne ślady gospodarki zbożowo-hodowlanej w lasach, w których zamierał wiąz, nie zostały podważone i są nadal niekwestionowane. Możliwe, że jakaś postać holenderskiej choroby wiązów sprzed kilku tysięcy lat umożliwiła pochód tego typu gospodarki w dotąd jej niedostępne obszary lasów. Nie byłby to pierwszy i nie ostatni przykład, gdy zjawisko ekstremalne zmieniało dotychczasowe uwarunkowania, bez powrotu do stanu sprzed jego nastąpienia. Możliwe, że nasi dalecy przodkowie wykorzystali sprzyjające okoliczności naturalnych przemian w lesie. Prześwietlenie dna lasu nie wymagało zatem, a przynajmniej początkowo, wielkich nakładów sił i czasu by wprowadzić wypas i uprawę, a jedno i drugie powstrzymywało las przed odzyskaniem jego kondycji. Wypalanie i obrączkowanie były zabiegami wspomagającymi, a nie dominującymi.

Jeszcze przed obecną epidemią miałem możliwość odwiedzania kilku miejsc innej epidemii, która ma miejsce w Polsce i nie tylko. Nie chodzi o ASF czy ptasią grypę, ale o rozpowszechnioną w całej Europie chorobę jesionów. Zamieranie jesionu, postępujące w naszym kraju od roku 1992, ma także przyczyny grzybowe, choć pewnie nie będzie zaskakujące, że zanim to wykryto próbowano to zjawisko pożenić wprost z antropogenicznym zanieczyszczeniem środowiska. Mniejsza z tym. Istotne jest to, że współczesne zamieranie jesionu może dostarczyć wyobrażenia krajobrazu lasu, które było udziałem ludzi neolitu, z których część żyła w okresie zamierania wiązów. Od razu wspomnę, że obraz zamierania jesionów zrobił na mnie zrobił ogromne wrażenie,  większe niż to co widziałem w Puszczy Białowieskiej. I to każdy z etapów i każda z postaci, od pierwszych objawów infekcji grzyba, przez całe hektary zwalonych drzew, po niezwykle agresywne wkroczenie w miejsce jesionu jego konkurentów: roślin zielnych, krzewów i drzew. Jeżeli tak wyglądały skutki zamierania wiązów, to proszę mi wierzyć, nie mam pojęcia jak można było kiedyś w podobne miejsca wprowadzać wypas i hodowlę.

Dla człowieka to jest po prostu zielone piekło, a dla wszystkich roślin, innych niż jesion, raj. Przejście może stu metrów, wśród zwalonych pni, pokrzyw, jeżyn, pnączy, krzewów i podrostów, z których każde chce ci pokazać, że jesteś tu obcy i niemile widziany, zajęło mi kilkadziesiąt minut, a takiego wycisku fizycznego, jaki dostałem, nie pamiętam. Nigdy w lesie się nie zgubiłem. W tym co pozostało po lesie z jesionami zgubiłem się. Zachęcałbym do odwiedzin takich miejsc w okolicy by puścić wodze ku neolitycznej historii gospodarczej Polski, ale nie jest to bezpieczne. Nie dlatego, że można na chwilę stracić orientację gdzie się jest, co mi się przydarzyło. Nie z powodu obecnej pandemii koronawisrusa. Gdy w gorący, bezwietrzny i duszny zielenią dzień słyszysz za plecami zwalające się martwe jesiony, pociągające za sobą żywe ostatki innych gatunków, wiesz, że powinieneś być daleko stąd. Może z książką Stalagmita o wiekach brązu i żelaza?               

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/ksiegarnia/temat/biblioteka-historii-gospodarczej-polski/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wieki-brazu-i-zelaza-tom-1/

 

 

Widok zamierania jesionów w zdjęciu satelity

 

Wczesna wiosna w zainfekowanym lesie

 

Lato z podrostami olchy, leszczyny i grabu

 

Lato z podrostami olchy, leszczyny i grabu

 

 

 

 

 

 



tagi: rolnictwo  neolit  las  paleoekologia  holenderska choroba wiązów 

Greenwatcher
25 maja 2020 11:00
32     2404    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Greenwatcher
25 maja 2020 11:21

Olga Tokarczuk prowadzi taką gospodarkę w lesie. I dostaje za to jeszcze pieniądze. Wiąz to jedno z najpiękniejszych drzew, obecnie raczej nie występuje w zwarciu, ale nie chcę się tu mądrzyć, bo tekst dystansuje wszelką polemikę. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 25 maja 2020 11:21
25 maja 2020 11:23

Ja tam nie wiem, nie znam się i nie będę wnikał w szczegóły. Poczekam spokojnie na komentarz Stalagmita.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Greenwatcher
25 maja 2020 12:55

Jesion wymiera we Wschodniej i północnej Europie. W Danii chorych jest ok. 90% jesionów i jesion zagrożony jest wyginięciem. Jesion nie ma szczęścia, bo w USA z kolei jesion wykańcza pewien rodzaj kornika zawleczonego ze Wschodniej Azji.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher
25 maja 2020 13:16

Fascynujący każdy kawałek tekstu!

Proszę sobie wyobrazić taką gospodarkę leśną w dzisiejszych okolicznościach, w których drzewa wtórnie uświęciliśmy. Dzieci moich znajomych nie wiedziały co to jest żywicowanie, mimo że zakończono ten proceder ledwie 30 lat temu, a napotkawszy w lesie stare, spałowane sosny uznały to za przejaw wandalizmu.

Ideologia, w której "pewnego" człowieka umieszczono w roli rzeźnika, a przyrodę w roli pacyfistycznej czystości, żeby nie powiedzieć stwórczej miłości jest wbijana w przekaz publiczny młotem. Nic dziwnego, że coraz bardziej dzieci (a potem młodzi ludzie) zaskakiwać będą swoją wiedzą czy przekonaniem. Kiedyś był feudalizm a teraz wandalizm...człowiek nie wart jest tego pięknego świata.

Jestem powalona przez Pana notkę jak jesion, tylko satelita nie zauważył ;)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher
25 maja 2020 13:39

Francuski wandal ;)

zaloguj się by móc komentować

MglawicaKraba @Greenwatcher
25 maja 2020 14:29

Po przeczytaniu wpisu wiem już,  że posadze jeden na podwórku. W lesie z grzybem trudno dać sobię rade, ale w parkach i na podwórkch zawsze można regularni grabić i palić liście, na któych patogen sie gnieździ. Podobno pionierem badań nad wymieraniem jesionów jest profesor Tadeusz Kowalski. CIekawe jak mu idzie.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher
25 maja 2020 14:46

Tekst o rewolucji i to zielonej rewolucji a brakuje słowa technologia. Choć wg. europejskiej nowomowy, technologia to neutralność ?

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Greenwatcher
25 maja 2020 14:57

W dzisiejszych czasach wyeliminowano powszechne niegdyś krzewy berberysu, gdyż odkryto, że stanowią one element cyklu życiowego grzybów pasożytujących na zbożach (rdza pszenicy). Grzyb przezimowuje na krzewach by w kolejnym sezonie powrócić na zasiane przez człowieka pola pszenicy, nierzadko je dziesiątkując. Ciekawe jak zniknięcie krzewu opisyliby (opiszą?) przyszli paleoekolodzy.

zaloguj się by móc komentować

tadman @MglawicaKraba 25 maja 2020 14:29
25 maja 2020 15:00

Bardzo trudno przekonać ludzi, którzy zajmują się lasem, że idzie zagrożenie kiedy go nie widać. Mój szef miał spotkanie z leśnikami z Beskidu Śląskiego gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych i mówił, że iglaste na skutek rosnącego stężenia zanieczyszczeń, a szczególnie ditlenku siarki - Brama Morawska - tracą mrozoodporność i stąd iglaste od pewnej wysokości nad poziomem morza będą wypadać ze względu na bardziej surowe warunki klimatyczne, których nie będą w stanie wytrzymać. Mówił wtedy o uszkodzeniach fotochemicznych igieł, które w interakcji słońca i gazowych zanieczyszczeń objawiają się zmianą koloru igieł z zielonego na pomarańczowy. Zakończył stwierdzeniem, że w Beskidach za 10, 15 lat będziemy mieli to samo co w Karkonoszach. Zostało to przyjęte z dużym niedowierzaniem.

Już na początku lat 2000-nych wystarczyło zejść ze szczytu Baraniej w stronę Węgierskiej Górki i usłyszeć nie szumiący a grzechoczący, bo uschnięty świerkowy las. Nie byłem tam dawno i nie wiem jak wygląda 200-letni jodłowy las na podejściu od Przysłopa na szczyt. Może już nadszedł czas i na jodłę.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @gabriel-maciejewski 25 maja 2020 11:21
25 maja 2020 17:21

Nie wiedziałem, że noblistka czerpie profity z dewastacji lasu. Lubiłem powtarzać, że gdyby najstarsza organizacja ekologiczna w Polsce założyła las to miałby on dzisiaj czterdzieści lat, a przez ten czas moglibyśmy zobaczyć jak wdrażana jest „nowa wizja lasu”, którą pouczano zawodowych leśników w niejednym podręczniku dobrych praktyk. Teraz swoją gawędę rozszerzę o dokonania pisarki w dziedzinie hodowli lasu.

Palinologiczny obraz lasu nie pozwala sformułować tezy o lasach wiązowych, a co najwyżej o udziale wiązu w lasach liściastych. Były jednak formacje roślinne, dla których nie ma współczesnych analogii, a które archeobotanicy potrafią zrekonstruować, tak jak migracje gatunków z jednego zbiorowiska roślinnego do drugiego.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @tadman 25 maja 2020 12:55
25 maja 2020 17:22

W Skandynawii, choć nie pamiętam w którym kraju, podlega ścisłej ochronie. Z tymi jesionami jest ciekawie. Tak jak w innych przypadkach nie wszystkie osobniki chorują, albo chorują słabiej. Niektóre są w ogóle nietknięte i mają się znakomicie. Koło mojej wioski jest resztka alei jesionowej przy ruchliwej drodze i wydawało by się, że zanieczyszczenie powietrza, odwodnienie rowem przydrożnym ... Żaden nie ma objawów choroby.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ainolatak 25 maja 2020 13:16
25 maja 2020 17:24

Kiedyś był zły feudalizm a teraz wandalizm. B. dziękuję. Mądra analogia upraszczania i przeinaczania historii i teraźniejszości. A co do stwórczej miłości. Przyroda jest niemiłosierna, w przeciwieństwie do Pana Boga. Jej się wybacza i toleruje zemstę na człowieku, czego odmawia się Panu Bogu. Przyroda może karać, a Pan Bóg nie. Nikt nie pyta, gdy nastąpi jakaś tragedia, gdzie była przyroda, pytają raczej gdzie był Pan Bóg. Przyroda ma łatwiej ...

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @MglawicaKraba 25 maja 2020 14:29
25 maja 2020 17:26

Takie społeczne akcje sadzenia wiązów, odpornych na chorobę, były podjęte bodajże w Wielkiej Brytanii (nie jestem pewien) i były naprawdę gminne, w sensie obywatelskie. Obawiam się, że za chwilę jakaś organizacja non własny profit dla innych wrobi jesiona w akcję ratowania gatunku za pomocą publicznych funduszy.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ArGut 25 maja 2020 14:46
25 maja 2020 17:27

Trochę mi wstyd bo też lubię technologię i można było tekst uczynić poważniejszym. Obiecuję poprawę. 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @tomasz-kurowski 25 maja 2020 14:57
25 maja 2020 17:31

Nie meli by co opisywać bo już Pan to zrobił, a swoją drogą fajny przykład złożoności świata. Jeśli akcja z berberysem przyniesie skutek to palinolodzy uzyskają dobry element biostratygraficzny. To jest marzenie każdego stratygrafa.   

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @tadman 25 maja 2020 15:00
25 maja 2020 17:36

Ludzie zajmujący się ochroną lasu, a nie są to bynajmniej ekologiści albo ochroniarze, posiadają ogromną wiedzę i odpowiadają za ogromny majątek. Jak spieprzysz coś na roli to masz rok może dwa w plecy. Jak spieprzysz coś w lesie to masz do tyłu dekady. I oni o tym wiedzą. Tu nie wystarczy jakaś noblistka, to jest poważna robota, a nie zapychanie białych kartek czarną czcionką.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher 25 maja 2020 17:27
25 maja 2020 17:59

Nie chcę wpływać na opis, opis najlepiej oddaje się, tak uważam, subiektywnie. No i dodatkowo:

>Człowiek neolitu musiał być mądry i ostrożny by przeżyć w niesprzyjającym mu środowisku. Musiał kalkulować wybory działań
>na poziomie ryzyka życia i śmieci cały czas, od czego jesteśmy obecnie wolni.

Ten fragment to o technologi jak najbardziej, ale bez słowa technologia. Człowiek neolitu musiał się sporo nagimnastykować by wykrzesać moc obliczeniową. Ale miał ten bonus, że jak już wykrzesał i określił to starczało na długo.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher 25 maja 2020 17:27
25 maja 2020 17:59

Nie chcę wpływać na opis, opis najlepiej oddaje się, tak uważam, subiektywnie. No i dodatkowo:

>Człowiek neolitu musiał być mądry i ostrożny by przeżyć w niesprzyjającym mu środowisku. Musiał kalkulować wybory działań
>na poziomie ryzyka życia i śmieci cały czas, od czego jesteśmy obecnie wolni.

Ten fragment to o technologi jak najbardziej, ale bez słowa technologia. Człowiek neolitu musiał się sporo nagimnastykować by wykrzesać moc obliczeniową. Ale miał ten bonus, że jak już wykrzesał i określił to starczało na długo.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Greenwatcher 25 maja 2020 17:31
25 maja 2020 18:08

Zakładałem pewną nieciągłość informacji - co pomyśli badacz odkrywając, że nagle krzew zniknął. Bo hipoteza, że dwudziestowieczny rolnik wykrył w nim pośredniego żywiciela pasożyta zbóż może nie być oczywista. Tak tylko gdybam.

Za to berberys i rdza są istotnie ciekawe. Na zbożach rdza namnaża się szybko i bezpłciowo; etap na krzewach to rozmnażanie płciowe i związane z nim przetasowanie cech. Tak więc pasożyt wycofuje się na odporniejsze pozycje, gdzie przetrwa jednocześnie testując różne konfiguracje, którymi będzie próbował infekować zboża. Gdy pojawi się odpowiedni cel i zdolna pokonać jego odporność konfiguracja następuje kolejny etap ekstensywnej infekcji. Przy tym to trudne do badania, bo genetycznie przydatniejszy jest ten etap płciowy gdzie następuje rekombinacja ułatwiające identyfikację genów, ale w praktyce przecież interesuje nas możliwość infekcji, czyli kontakt ze zbożem. Przy tym berberys jest dużo trudniejszy "w obsłudze" niż zboże.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ArGut 25 maja 2020 17:59
25 maja 2020 18:13

Czyli jestem jak pan Jourdain co to nie wiedział, że mówi prozą.

zaloguj się by móc komentować


chlor @Greenwatcher
25 maja 2020 18:51

Znakomity artykuł, jak zwykle zresztą. Gratulacje!

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Greenwatcher
25 maja 2020 19:26

Dla mnie największym zaskoczeniem było to, że po pożarze w Rudach Raciborskich znawcy spraw twierdzili, że na pogorzelisku odtworzona zostanie pierwotna roślinność, o ile człowiek nie będzie przeszkadzał. Ponoć warunki siedliskowe, gleba, jej zasobność, nasłonecznienie, opady predystynują do wchodzenia roślinności najlepiej przystosowanej do lokalnych warunków, począwszy od roślinności pionierskiej, a skończywszy na drzewach.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Stalagmit 25 maja 2020 18:30
26 maja 2020 08:27

B. dziękuję za uzupełnienie i materiały do studiowania. Historia badań spadku wiązu i jego interpretacji wydawała mi się arcyciekawa z powodu dużej skali oddziaływania na las i wspólnego okresu trwania. Wcześniejsze w lasach północnej części Europy nie były tak duże i synchroniczne, nie towarzyszyły im także silne ślady gospodarki zbożowo-hodowlanej.      

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @chlor 25 maja 2020 18:51
26 maja 2020 16:04

Dziękuję, zapraszam do lektury kolejnych tekstów, komentowania, a przede wszystkim uzupełniania.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @tadman 25 maja 2020 19:26
26 maja 2020 16:15

Pierwotność, myślę że się zgodzimy, jest mocno przereklamowana. Nie ma powrotu do czegoś co było, to jest ruch tylko do przodu i ku innemu niż było. To może być podobne, ale jest inne. A to, że prawie wszystko dąży do lasu jest absolutnie fantastyczne. U nas trzeba las powstrzymywać przed ekspansją, a w powiedzeniu,że samo rośnie jest mądrość obserwacji. Gdzieniegdzie wolniej, a gdzieniegdzie szybciej, ale zawsze. Programy ochrony łąk i pastwisk miały i mają powstrzymać drzewa przed powrotem na swoje terytoria. Za ciężkie pieniądze powstrzymuje się naturalny proces.  

zaloguj się by móc komentować

porfirogeneta @Greenwatcher
27 maja 2020 22:05

U mnie jesiony zdrowe jak byki, sięje się to jak nie wiem co? W "Lesie jesionowym" tom jeszcze jak żyję nie był.

zaloguj się by móc komentować

porfirogeneta @Greenwatcher
27 maja 2020 22:07

Wiąz to jest drzewo co daje takie ładne białe drewno?

zaloguj się by móc komentować


Greenwatcher @porfirogeneta 27 maja 2020 22:05
28 maja 2020 07:41

Oby tak dalej z tymi jesionami. Objawy choroby są różne. Proszę patrzeć na końcówki ulistnionych gałęzi, dorosłych osobników, ale wysoko w koronie.  Tam zamierają liście i całe części gałęzi.  Co do drewna wiązowego to nie wiem. Jasne drewno widywałem z buku i topoli, a nie mogę sobie przypomnieć wiązowego.     

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Grzeralts 27 maja 2020 22:22
28 maja 2020 07:44

Dzięki Panie Grzeralts. Się próbuje, a temat początków rolnictwa jest ciekawy.   

zaloguj się by móc komentować

porfirogeneta @Greenwatcher 28 maja 2020 07:41
28 maja 2020 22:34

Mają się dobrze, Jawor ma białe drewno, już sobie przypomniałem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować