-

Greenwatcher : "Od kiedy nie jesteśmy karmą dla wielkich kotów, boimy się samych siebie"

Denacjonalizacja drzew i krzewów

Pomijając emocje przy sporze o poprawione nowe prawo do usuwania drzew i krzewów na gruntach prywatnych, w tym gruntach rolnych, warto zadać pytanie: jakie jest dalsze, niezauważane, a być może najważniejsze tło pozwolenia do dysponowania drzewami i krzewami na własnej posesji?

Niestety kolejne „szyszkozbrodnie” na przyrodzie (szyszkozbrodnia to ironiczny termin wymyślony przez jednego z redaktorów Gościa Niedzielnego), mające być skutkiem działań obecnego Ministra Środowiska, przysłoniły bardzo poważny, bo państwowotwórczy, aspekt denacjonalizacji drzew i krzewów.

Podstawowym obowiązkiem państwa wobec obywatela jest zapewnienie bezpieczeństwa. Jest to wprawdzie starożytna formuła Platona, ale ciągle aktualna. Można rzecz odwrócić i zastanowić się po co obywatelowi (i społeczności) państwo, które nie zapewnia mu bezpieczeństwa: zdrowotnego, socjalnego, obyczajowego, majątkowego itp. (niech będzie i „ekologicznego” - choć termin zaczerpnięty ze słownika nowomowy). Po co obywatelowi takie państwo? Do stycznia 2017 roku, system nadzoru nad wycinką drzew i krzewów na gruntach prywatnych uzależniał ich usunięcie, uogólniam i upraszczam, od decyzji urzędnika czyli państwa. Jakie były relacje obywatel - państwo w tym układzie?

1. O losie drzewa, które sam zasadziłeś i obecnie np. zagraża twojemu majątkowi i/lub zdrowiu, nie decydowałeś sam lecz decydowało o tym państwo: musiałeś zapytać urząd czy możesz je usunąć  (uiścić także stosowną temu daninę). To państwo de facto decydowało czy możesz lub nie możesz wyciąć drzewo. Nie będzie wielkiej przesady jeśli powiem, że była to relacja sługi i pana. To co dla ciebie oczywiste, to jest zagrożenie, podlegało ocenie przez kogoś, dla kogo to zagrożenie nie istnieje. Nawet jeśli trafiłeś na urzędnika, który uznał twoją potrzebę, to i tak musiałeś w tej relacji czuć się jak poddany. Poddany władcy, który nie wiadomo kiedy nabył prawo do drzewa, które ty sam zasadziłeś, który nabył, nie wiadomo kiedy, prawo do oceny tego co ty uważasz za zagrożenie, i wreszcie: nabył prawo oceny twego bezpieczeństwa (mógł ją nawet kwestionować!).

A przecież to państwo ma zapewnić tobie bezpieczeństwo, a nie ty masz się jemu tłumaczyć o  potrzebie własnego bezpieczeństwa. To jest relacja, która stawia obywatela wobec państwa jako sługę - następuje w niej odwrócenie biegunów państwa Platona. Obywatel postrzega państwo jako władzę, a nie opiekuna. Relacja całkowicie antypaństwowa i antypaństwowotwórcza, bo obywatel z taką relacją i państwem nie może się identyfikować. Po co mi takie państwo, które kwestionuje moje bezpieczeństwo? Po co mi takie państwo, któremu muszę się tłumaczyć z chęci zachowania własnego bezpieczeństwa?

2.  Zauważmy, że poprzednie prawo stanowiło, że o losie drzewa, które sam zasadziłeś lub nabyłeś prawa do jego własności (a teraz chcesz je wyciąć, bo np. jest za duże, nie podoba ci się, zasłania widok, potrzebujesz drewna, chcesz mieć inne, zarosło ci łąkę lub pole, itp.), nie decydowałeś sam, ale decydowało o twojej intencji państwo: zgodą lub niezgodą. Przychodzi na myśl pytanie kiedy państwo nabyło prawo do decydowania o drzewie na twojej własności? Ten moment nacjonalizacji drzewa (a właściwie nacjonalizacji decyzji o jego losie) nastąpił wtedy, gdy drzewo osiągnęło określony normą ustawy wiek lub średnicę.

Czy jak kupowałeś działkę z drzewami to poprzedni właściciel poinformował cię, że drzewa nie są tylko jego, ale także państwowe? Zapewne nie, a już na pewno nie zapłaciłeś państwu za kupno tych drzew. Czy państwo, przez lata wegetacji drzewa na twojej posesji, płaciło za wynajem gruntu, za pielęgnację drzewa, za ubezpieczenie twojego majątku lub sąsiada na wypadek spowodowany przez to drzewo? Nic takiego nie miało miejsca. Dlaczego państwo nabyło prawo do drzewa, którym się nie opiekuje, a ty straciłeś prawo samostanowienia, chociaż tym drzewem dalej się opiekujesz i za nie odpowiadasz?

Tę utratę prawa, często argumentuje się dobrem wspólnym, w skrócie: drzewo jest dobrem wspólnym i sam obywatel nie może o nim decydować. Mimo, że np. sam zasadziłeś i pielęgnowałeś drzewo, a rośnie ono na twojej działce, to stało się i jest dobrem wspólnym: sąsiadów, mieszkańców twojej ulicy, dzielnicy, miasta itd. To właśnie w ich imieniu wypowiada się państwo. W tej argumentacji drzewo, powyżej jakiegoś wieku lub średnicy, pełni już funkcje dla społeczności, które są ważniejsze od twoich potrzeb, dlatego właśnie państwo wypowiada się, za pomocą prawa, w imię ochrony interesu tej społeczności. Jeśli tak, to w jaki sposób ta społeczność partycypuje w utrzymaniu tego drzewa? Państwo, tłumacząc się dobrem wspólnym, nabyło prawo do twojej własności, ale nic (całkowicie nic)  w tym zakresie nie zrobiło. Podobnie bierna była owa wspólnota zainteresowanych: sąsiadów, mieszkańców twojej ulicy, dzielnicy, miasta… Państwo uaktywniało się dopiero wtedy, gdy ty chciałeś coś z tym drzewem zrobić. Jak to może odebrać obywatel? Musi sobie zadać pytanie: po co mi takie państwo, które zabiera mi własność i suwerenność?

3. Bardzo często drzewa „chroniono”, przed właścicielami, wykorzystując prawo ochrony gatunkowej (postępuje się tak nadal). Wystarczyło, że w drzewie była dziupla, pękniecie, porost, mech, gniazdo lub przysiadł ptak, a już drzewo nabywało dodatkowej ochrony, bo było siedliskiem życia gatunku chronionego (każdy reprezentant gatunku chronionego ma prawa całego gatunku chronionego - osobnik jest gatunkiem). Jak taka konfrontacja, homo sapiens vs. gatunek chroniony, była i jest odbierana przez obywatela w relacji z państwem? Tylko w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia człowieka można usunąć drzewo będące siedliskiem gatunku chronionego - jest na to specjalne odstępstwo. Nie ma derogacji na każdy inny przypadek np. jeśli chciałeś/chcesz drzewo wyciąć by np.  zbudować werandę - nie miałeś i nie masz dużej szansy na uzyskanie takiej zgody od państwa. Jeżeli już, to była to i jest to kosztowana ścieżka (oceny, ekspertyzy, kompensacje, pozwolenia itp.), w którą włącza się na twój koszt trzecia osoba - ekspert - znawca ptaków, mchów, porostów, nietoperzy itp. W takim przypadku państwo pokazuje swojemu obywatelowi, że są gatunki ważniejsze niż homo sapiens, ważniejsze niż sam obywatel. To zmusza do refleksji: po co mi takie państwo, które chroni nie mnie lecz ptaka, który uwił sobie na drzewie gniazdo? (już zawczasu sygnalizuję, że nie ma znaczenia to czy ptak jest czy są jajka lub młode, wystarczy, że był i kiedyś gniazdował, a drzewo stało się jego chronionym siedliskiem). 

4. Nie sposób pominąć także konfrontacji obywatel - państwo, która miała miejsce w poprzednim kształcie prawa, a pozycjonowała obywatela w układzie nieodpowiedzialny barbarzyńca (z siekierą lub piłą), a światła władza, kierująca się dobrem wspólnym, która musi kontrolować jego poczynania. Jak obywatel miał się utożsamić z takim państwem, które go nie szanuje i traktuje jak nieokrzesanego prymitywa, który chce wokół siebie uczynić pustynię?

5. Dlaczego ta nacjonalizacja drzew odpowiadała państwu? Jak wyżej opisano utrwalała ona relację poddany - władca lub ciemnota - „jaśniepaństwo” (nomen-omen), ale jest jeszcze coś równie  gorszącego. Otóż dla państwa system nacjonalizacji suwerenności i własności obywatela był bardzo wygody także dlatego, że pozornie spełniało ono oczekiwanie społeczeństwa wobec ochrony przyrody i środowiska (bezpieczeństwa „ekologicznego”), obejmując kontrolą własność prywatną, a marginalizując inne możliwości. Państwo nacjonalizowało własność prywatną, nie dając nic tej własności w zamian, a tworząc iluzję spełnienia oczekiwania społeczeństwa wobec ochrony. Upraszczając: oczekiwanie społeczne było takie by było więcej drzew (było ładnie i zielono itp.), a wiec państwo - władza - ma wypełnić to oczekiwanie. Jak to zrobiono?

Znacjonalizowano prywatne, zamiast przede wszystkim zachowywać i tworzyć owo wspólne, poprzez np. sadzenie drzew na gruntach, będących w zasobie skarbu państwa, utrzymywanie i zakładanie parków, zielonych skwerów, przydroży, alei, tworzenie i realizację miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, itp. W jakieś części te zadania realizowano, ale „zielony” zasób prywatny, znacjonalizowany, i tak był i jest nieproporcjonalnie większy od wspólnotowego, no i … tańszy. Być może uzasadnionym rozwiązaniem byłoby nabywanie lub dzierżawa tego co prywatne, a wartościowe np. starych drzew, drzew „siedliskowych”, ich zgrupowań itp., ale to oczywiście byłyby koszty, a więc co uczyniono?

Przerzucono oczekiwanie społeczne, wraz kosztami ochrony, na obywateli, zachowując jednocześnie pełną możliwość handlowania gruntami, należącymi do skarbu państwa, nierzadko o wysokich walorach przyrodniczych (także w miastach). Znacjonalizowano prywatne, tłumacząc to dobrem wspólnym, a ostatnio nawet dobrem Wspólnoty (powtórka z internacjonalizmu i komunizmu). Państwo przerzuciło ciężar ochrony przyrody, które jest oczekiwaniem społecznym, na obywatela. A propos „wielkich” kosztów, które państwo miałoby łożyć na zakładanie terenów zieleni lub dzierżawę wartościowych drzew. Zadajmy sobie pytanie: jak zakładali parki i aleje nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie?  Czy oni byli bardziej bogaci niż my i było ich stać na taki wydatek? Czy oni i ówczesne elity (np. rajcy miejscy i ludzie magistratu) mieli większą świadomość ekologiczną? Byli bardziej wrażliwi niż my?  Jeśli tak, to musimy uznać, że obecne programy edukacji przyrodniczej, pochłaniające rocznie dziesiątki milionów złotych, są nie tylko marnotrawstwem, ale są niepotrzebne, bo nasi antenaci nie byli im poddani, a tereny zielone i tak zakładali.   

6. Ten powyższy system nacjonalizujący suwerenność i własność obywatela, był i jest szczególnie mocno eksploatowany przez pozarządowe organizacje ekologistyczne. Państwo było i jest dla nich tylko narzędziem opresji na obywatelu, który nie poddaje się ich ideologii. Głoszą oni, że społeczeństwo jest nieświadome ekologicznie (głównym konsumentem projektów edukacji ekologicznej jest właśnie trzeci sektor) i dlatego musi być skrępowane gorsetem prawa. Zauważmy: to nie jest przypadek, że najbardziej przeciwni nowemu prawu są właśnie ekologiści. Do tej pory kontrolowali obywatela, a nawet terroryzowali go  za pomocą państwa i prawa, będąc w tle - rzadko lub w ogóle nie ujawniając się. Co więcej, wielu z nich to właśnie owi eksperci, którzy za opłatą podejmowali się ocen, ekspertyz o obecności bądź braku obecności gatunków chronionych, którzy przygotowywali raporty oddziaływania na środowisko itp. opracowania - płatne. Kuriozalne było to, w tym układzie państwo-obywatel, że to właśnie oni, dzięki owej ekspertyzie, byli wybawieniem od opresyjnego państwa, a samo państwo uosobieniem zła. Co więcej, państwo, które nie wypełniało swojego obowiązku wobec oczekiwania społecznego (ma być ładnie i zielono), a w zamian nacjonalizowało drzewa, było dla ekologistów idealne, bo to oni wypełniali niszę opiekuna np. poprzez nagłaśnianie akcji „ratowania drzew” (cóż z tego, że prywatnych). Ci sami ludzie, którzy chcieli i chcą surowego prawa ochrony przyrody są jednocześnie płatnymi ekspertami, ale czy o tym wie obywatel? To co wie, to wiedza ekologii kanapowej i ekologizmu apokaliptycznego: brak drzew to brak tlenu. Sam fakt oddychania drzew, skutkujący wydaleniem dwutlenku węgla, mógłby spowodować, w podobnie uporczywej kampanii edukacyjnej i medialnej, wycinkę wszystkich drzew w miastach, bo wytwarzają CO2. Osamotniony obywatel z blokowiska nie zastanawia się, gdzie jest jego najbliższa reprezentacja (np. zarząd spółdzielni). Ostatnia rzecz jaka mu przyjdzie do głowy to indywidualna aktywność w tym zakresie: co ja zrobiłem żeby drzewa były na mojej ulicy i osiedlu? Pierwszą jest chęć decydowania i panowania nad cudzym (komuna zamiast wspólnoty), a drugą - przyłączenie się do ekologistów, bo to oni, pozornie, go reprezentują. Obywatel nie ma oparcia w państwie (władzach gminy, dzielnicy itd.) i tę potrzebę  wypełniają organizacje ekologistów.      

Podsumowując, można stwierdzić, że denacjonalizacja suwerenności i własności obywateli w odniesieniu do prawa usuwania drzew i krzewów na gruntach prywatnych miała wymiar nie tylko stanowienia konstytucyjnego prawa, ale była szansą na uzdrowienie państwa i jego instytucji, które wreszcie musiałoby sprostać oczekiwaniom bezpieczeństwa swych obywateli. To jest mechanizm państwowotwórczy, bo takie państwo, stwarzające bezpieczną przestrzeń, jest potrzebne każdemu obywatelowi. Obawiam się, że ostatnia poprawka do nowych przepisów, reaktywna, oparta na emocjach i bez faktycznej oceny analizy jej skutków, ogranicza sferę odpowiedzialności i wolności obywatela, rozbudowuje biurokrację, a przede wszystkim petryfikuje antypaństwowy układ pan - sługa.        



tagi: ochrona przyrody  ochrona środowiska  ekologia 

Greenwatcher
30 czerwca 2017 10:48
18     3356    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @Greenwatcher
30 czerwca 2017 11:57

To właściwie ostatecznie teraz  wolno ścinać swoje drzewo przydomowe czy znów nie wolno bez zgody urzędu?

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @Greenwatcher
30 czerwca 2017 12:24

Daję plusa za wyczerpujące ćwiczenie intelektualne (chyba) popychające w kierunku samodzielnego myślenia.

A dla drzew, zwłaszcza starych, to wiadomo, że najgorsze są ciagłe zmiany przepisów.

Bo te zmiany świadczą przecież, że coś z tymi przepisami jest nie tak. Bo jakby wszystko było OK to by nic nie trzeba było przy nich majstrować :)

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Greenwatcher
30 czerwca 2017 12:30

Bardzo ciekawe... i realne spojrzenie na sprawe wycinki... i przedmiotowa poprawke do ustawy...

... fatalny BIURASOWY, informacyjny rozgardiasz... tworzenie emocji, dodatkowych problemow dla obywateli... czyli absolutny brak dobrej woli, kontynuacja patologii... wychodzi mi na powazna  SZYSZKOZBRODNIE...

... tak na szybko konstatuje z powyzszego Panskiego wpisu.  

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Greenwatcher
30 czerwca 2017 12:38

Odebrano ojcom możliwość zapewnienia samodzielnego bytu rodzinie, a zatem dycydowania o niej. Funkcje ojca w związku z tym przejmuje urzędnik, czyli postęp polega na coraz większym uzależnianiu obywateli od działań urzędniczych, więc to że urzędnik decyduje o tym czy drzewo ma rosnąć, czy nie po prostu wpisuje się w ten trend. A że biurokracja wyradza się w oligarchię to już zupełnie inny temat.

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @Paris 30 czerwca 2017 12:30
30 czerwca 2017 12:46

W tym konflikcie interesów niestety szystkie strony mają trochę racji. Rozwiązanie tego problemu wymaga przyjęcia jakichś założeń i priorytetów. W zależności jakie przyjmiemy takie otrzymamy rozwiązanie. Krajobraz jest dobrem wspólnym, podobnie jak rzadkie gatunki roslin i zwierząt i tak jak one wymaga jakiejś ochrony przed brakiem odpowiedzialności ludzi. Nawet i właścicieli. Zbyt wielu spotkałem w życiu burali którzy niszczyli swoją własność jak najgorszy wróg - aż się serce krajało z bezsilności.

zaloguj się by móc komentować

Godny-Ojciec @ewa-rembikowska 30 czerwca 2017 12:38
30 czerwca 2017 12:51

Ojcom i matkom też :) co się tak bezposrednio nie przekłada na utratę decydowania o rodzinie. Spójrzmy np na muzułmanów :) w UE... Oni w ogóle nie mają możliwosci zarabiania na utrzymanie swoich rodzin bo albo nic nie potrafią, albo nie mają na zarabianie czasu. A wciąż rządzą w swoich rodzinach jak despoci.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @chlor 30 czerwca 2017 11:57
30 czerwca 2017 13:00

Proszę zob.  np. tutaj http://niezalezna.pl/100687-juz-tak-latwo-drzewa-nie-wytniesz

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Paris 30 czerwca 2017 12:30
30 czerwca 2017 13:54

Dziękuję za ten wątek, pójdę za nim. Może rzeczywiście warto przypomnieć, że urzędnicy nie tworzą ustaw, są ich wykonawcami. W tym wypadku Minister Szyszko, jak każdy urzędnik do najniższego szczebla w gminie, zajmujący się sprawami środowiska, był i jest tylko egzekutorem prawa, które przygotowali i przegłosowali posłowie oraz senatorowie. Niestety stereotyp urzędnika ułatwia rozmycie faktycznego źródła naszych codziennych problemów i być może dlatego w ławy władzy ustawodawczej trafiają, hmm jak by to powiedzieć ? - nie zawsze właściwi. I jeszcze „szyszkozbrodnia” , może to za słabo wybrzmiało w tekście lub nie zrozumiałem komentarza, ale jest to synonim zdarzenia o znacznie przesadzonym i nieprawdziwym  rozmiarze.                 

zaloguj się by móc komentować

Paris @ewa-rembikowska 30 czerwca 2017 12:38
30 czerwca 2017 13:54

Tak...

... nowoczesnosc, zdecydowana wiekszosc tzw. ulatwien, postep... to... NIEPRZYJACIEL czlowieka... i  WROG  LUDZKOSCI  !!!

"A ze biurokracja wyradza sie w oligarchie to juz zupelnie inny temat"... to bardzo grozny temat... i taki m.in. pan Szyszko bardzo pomaga i wspiera to "wyradzanie sie" oligarchii pasozytow i darmozjadow...

... to musimy sobie otwarcie - bez owijania w bawelne - glosno powiedziec... i bez sciemy - cos z tym FANTEM  zrobic.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Godny-Ojciec 30 czerwca 2017 12:46
30 czerwca 2017 14:01

W sprawie przedmiotowej wycinki - nie widze, prosze Pana, zadnego konfliktu interesow... widze tylko  PAZERNOSC  biurasow... i  zniewolenie wlasnych obywateli !!!

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Greenwatcher 30 czerwca 2017 13:54
30 czerwca 2017 16:03

Niezupełnie tak. U nas władza ustawodawcza i wykonawcza w sposób cudowny się zlewa za sprawą tzw. inicjatywy ustawodawdczej rządu. Kiedyś policzyłam, i wyszło mi, że większość ustaw w parlamencie zgłasza rząd a sejm tylko przyklepuje. W sumie można by spokojnie sejm zlikwidować, gdyż nawet jeśli to posłowie zgłaszają inicjatywę ustawodawczą, to ona i tak jest potem konsultowana z poszczególnymi ministerstwami zaniteresowanymi tym problemem.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Greenwatcher
30 czerwca 2017 20:57

@ Autor

Dałam +. To są dla mnie oczywiste oczywistości, że tak powiem. Sama musiałm mieć orzeczenie jakiejś komisji urzędasów /za moje podatki/ co do ścięcia własnego drzewa, które rozsadzało fundamenty. Ścinałam na własny koszt, naturalnie. Dorzuce jeszcze, że w takiej Hameryce to właściciel ziemi - działki jest też właścicielem całego stożka do jądra ziemi. I urzędas może mu wskoczyć.  U nas jest się właścicielem /?/ chyba tylko do głębokości grzybni...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @KOSSOBOR 30 czerwca 2017 20:57
30 czerwca 2017 21:33

bo w Hameryce nie mieli średniowiecza a takie prawo wprowadził Wacław II Czeski (też król Polski) coś koło 1300 roku. Gleba należy do właściciela, to co pod glebą do suwerena, tylko  że w naszym przypadku suweren został zastąpiony urzędnikiem, bo to on ma wszelkie prerogatywy do wydawania decyzji a suweren może popatrzeć...

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @KOSSOBOR 30 czerwca 2017 20:57
2 lipca 2017 13:28

Niestety w Hameryce aż tak dobrze nie ma. Właściciel działki niekoniecznie jest właścicielem praw do kopalin, tzw. Mineral rights. Takie prawa nie przysługują automatycznie z momentem zakupu ziemi  a bez nich nie można na własnej działce prowadzić eksploracji czy wydobycia kopalin. Natomiast drzewa można ścinać bez pozwolenia urzędasów. 

zaloguj się by móc komentować

bunx @chlor 30 czerwca 2017 11:57
5 lipca 2017 23:07

O czym w szumnych dyskusjach jakoś się nie wspomina, to o źródle (bo po co ciemnemu ludowi źródło, prawda?).
Tzw. "lex szyszko" to ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody. Aktualnie obowiązująca wersja jest opublikowana w Dzienniku Ustaw z 2017 roku, pozycja 1074. Można się z tymi przepisami łatwo zapoznac poprzez stronę internetową prowadzonoą przez Kancelarię Prezesa rady Ministrów (czyli premiera) pod adresem file:///C:/Users/Spawn/Desktop/D20040880Lj.pdf

Przepisy regulujące wycinkę drzew znajdują się w rozdziale 4 ustawy pt. Ochrona terenów zieleni i zadrzewień, przepisy od art. 78.

Obecnie co do zasady przepisy wymagają uzyskania zezwolenia wójta/burmistrza/prezydenta miasta nanusunięcie drzewa (art. 83 a do 83 e ustawy), chyba że usunięcie ma dotyczyć:

1) krzewu albo krzewów rosnących w skupisku, o powierzchni do 25 m2 ;

2) krzewów na terenach pokrytych roślinnością pełniącą funkcje ozdobne, urządzoną pod względem rozmieszczenia i doboru gatunków posadzonych roślin, z wyłączeniem krzewów w pasie drogowym drogi publicznej, na terenie nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków oraz na terenach zieleni;

3) drzew, których obwód pnia na wysokości 5 cm nie przekracza: a) 80 cm – w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego, b) 65 cm – w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego, c) 50 cm – w przypadku pozostałych gatunków drzew;

3a) drzew lub krzewów, które rosną na nieruchomościach stanowiących własność osób fizycznych i są usuwane na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej;

3b) drzew lub krzewów usuwanych w celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego;

4) drzew lub krzewów na plantacjach lub w lasach w rozumieniu ustawy z dnia 28 września 1991 r. o lasach;

5) drzew lub krzewów owocowych, z wyłączeniem rosnących na terenie nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków lub na terenach zieleni;

6) drzew lub krzewów usuwanych w związku z funkcjonowaniem ogrodów botanicznych lub zoologicznych;

7) drzew lub krzewów usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu z obszarów położonych między linią brzegu a wałem przeciwpowodziowym lub naturalnym wysokim brzegiem, w który wbudowano trasę wału przeciwpowodziowego, z wału przeciwpowodziowego i terenu w odległości mniejszej niż 3 m od stopy wału;

8) drzew lub krzewów, które utrudniają widoczność sygnalizatorów i pociągów, a także utrudniają eksploatację urządzeń kolejowych albo powodują tworzenie na torowiskach zasp śnieżnych, usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu;

9) drzew lub krzewów stanowiących przeszkody lotnicze, usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu;

10) drzew lub krzewów usuwanych na podstawie decyzji właściwego organu ze względu na potrzeby związane z utrzymaniem urządzeń melioracji wodnych szczegółowych;

11) drzew lub krzewów usuwanych z obszaru parku narodowego lub rezerwatu przyrody nieobjętego ochroną krajobrazową;

12) drzew lub krzewów usuwanych w ramach zadań wynikających z planu ochrony lub zadań ochronnych parku narodowego lub rezerwatu przyrody, planu ochrony parku krajobrazowego, albo planu zadań ochronnych lub planu ochrony dla obszaru Natura 2000; 13) prowadzenia akcji ratowniczej przez jednostki ochrony przeciwpożarowej lub inne właściwe służby ustawowo powołane do niesienia pomocy osobom w stanie nagłego zagrożenia życia lub zdrowia;

14) drzew lub krzewów stanowiących złomy lub wywroty usuwanych przez: a) jednostki ochrony przeciwpożarowej, jednostki Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, właścicieli urządzeń, o których mowa w art. 49 § 1 Kodeksu cywilnego, zarządców dróg, zarządców infrastruktury kolejowej, gminne lub powiatowe jednostki oczyszczania lub inne podmioty działające w tym zakresie na zlecenie gminy lub powiatu, b) inne podmioty lub osoby, po przeprowadzeniu oględzin przez organ właściwy do wydania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu, potwierdzających, że drzewa lub krzewy stanowią złom lub wywrot;

15) drzew lub krzewów należących do gatunków obcych, określonych w przepisach wydanych na podstawie art. 120 ust. 2f.

przy czym niektóre z tych przypadków wymagają zgłoszenia.

Miłej lektury, chociaż wiem, że można się nabawić skrętu mózgu .

Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @bunx 5 lipca 2017 23:07
6 lipca 2017 09:15

Bardzo dziękuję, za tę informację - rzeczywiście niezbędną. 

zaloguj się by móc komentować

bunx @bunx 5 lipca 2017 23:07
6 lipca 2017 22:49

W ramach uzupełnienia i poprawek:

1) po pierwsze właściwy link do ustawy o ochronie przyrody kierujący na stronę Dziennika Ustaw: 

http://dziennikustaw.gov.pl/DU/2004/s/92/880/1

2) po drugie, zmiany przepisów można śledzić również za pomoca Internetowego Systemu Aktów Prawnych, prowadzonego w ramach strony internetowej Sejmu.

Zmiana ustawy o ochronie przyrody z grudnia, czyli ta słynna lex szyszko, znajduje się tutaj:

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20160002249

natomiast nowelizacja z maja jest tutaj:

http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20170001074

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować