-

Greenwatcher : "Od kiedy nie jesteśmy karmą dla wielkich kotów, boimy się samych siebie"

Wyspa w morzu zagubionych kontekstów

Refulat był i jest jednym z wielu dziesiątek problemów połączenia Zatoki Gdańskiej z Zalewem Wiślanym, drogą wodną przez Mierzję Wiślaną. W potocznym rozumieniu jest to osad wydobyty z dna np. morza, jeziora, rzeki, w jakimś technicznym celu np. zbudowania lub pogłębienia toru wodnego, oczyszczenia śluzy lub zapory. Refulat, zgodnie z prawem jest odpadem, a to między innymi oznacza, że nie można go wydobyć, od tak sobie, i przerzucić w miejsce obok, gdzie nie będzie przeszkadzał np. żegludze. Na to potrzebne jest odpowiednie zezwolenie. Refulat może posłużyć jako materiał budowalny, ale to także wymaga odpowiednich działań, procedur, zezwoleń. Materia dopóki leży na dnie jest osadem, a dotknięta jest odpadem - taki fenomen sobie ustaliliśmy i zreglamentowaliśmy. Jeśli chcemy podjąć jakąś czynność z refulatem musimy znajdować dla niego rozwiązanie. Ten wstęp poświęcam nie tylko wprowadzeniu w trudny temat, ale dedykuję go tym, którzy żyją w przeświadczeniu wszechobecnych: samowoli i zniszczenia. Tak nie jest, choć łatwo tym karmić pokryte patyną ego. Co więc zrobić z tym odpadem?

Sprawa nie jest prosta nie tylko z przyczyny metamorfozy osad-odpad, ale także dlatego, że ów refulat może zawierać różne rzeczy - tak to chwilowo nazwę, które zgromadziły się na dnie lub są w dnie, a które uznano/uznaliśmy za zanieczyszczenie lub mogące spowodować zanieczyszczenie np. jakieś biogenne związki azotu i fosforu, frakcje mineralne, itd.

Sprawa jest trudna jeśli wyobrazimy sobie, a tak to bywa, że refulat przeniesiony z jednego miejsca, a złożony w drugim zniszczy wszystko to co tam było np. cały bentos, rośliny i glony. Zauważmy, że już samo podjęcie refulatu może niekiedy powodować zniszczenie wśród tych organizmów, a więc negatywny skutek refulacji jest niejako podwójny. Oczywiście w odniesieniu do stanu zastanego, obecnego. Nie daj Bóg, jeśli wyobraźnia poniesie nas w jakieś rajskie, modelowe stany referencyjne, np. w czasy przedindustrialne, kiedy na Ziemi była tylko Ewa, no i ten drugi (drobny ukłon w stronę feminizmu). Żadnego refulatu wtedy nie wydobywano, z czego czerpią mądrość i wzorce naśladowania budowniczowie raju na Ziemi.

Sprawa jest bardzo skomplikowana jeśli cała operacja refulacji (od wydobycia po złożenie) ma być wykonana w obszarze ochrony przyrody np. ptaków żywiących się bentosem lub w obszarze chronionych siedlisk przyrodniczych, które są współtworzone przez ów bentos, rośliny i glony. Taką koincydencję mamy właśnie na Zalewie Wiślanym, gdzie obok innych form ochrony przyrody są obecne dwa obszary Natura 2000: Zalew Wiślany PLB280010, gdzie ochronie podlegają wybrane ptaki, oraz Zalew Wiślany i Mierzeja Wiślana PLH280007, gdzie chroni się wspomniane siedliska i gatunki inne niż ptaki. Taką samą sytuację mamy na zdecydowanej większości rzek w Polsce. Także tam gdzie są, były i mają być szlaki żeglowne.

Wreszcie - sprawa refulatu jest beznadziejna jeśli za jej rozwiązanie zabiorą się ludzie, którzy owe ustalenia, uznania i wyobrażenia pozostawią w kontekstach pozahistorycznych, pozaekologicznych, pozasozologicznych, pozageograficznych, a tym bardziej pozaprawnych i bezprawnych. Samych siebie zaś ustawią w pozycjach jedynych reprezentantów niemej i bezbronnej przyrody. Ot choćby takiego glonu (makroglonu) jak ramienica zagięta, która została cudownie odnaleziona na Zalewie Wiślanym. Dlaczego cudownie? Otóż w roku 2006 uznana została, przez rodzimą hydrobiologię, za wymarłą/zaginioną w całej Polsce. Jej nieobecność, podobnie jak wielu gatunków z tej kategorii, ożywiała niejedną gawędę o fatalnym stanie polskiej przyrody - w tym wypadku wód. W roku 2011 znaleziono jej liczną, jak na wymarłą, reprezentację w trasie jednego z trzech wariantów planowanego toru wodnego. Nagle okazało się, że jedyne znane w Polsce stanowisko ramienicy jest zagrożone budową i eksploatacją drogi wodnej, jak tenże miodokwiat krzyżowy przez obwodnicę Augustowa.

Gatunek przeszedł reaktywację od trupa do nokautującego czempiona wagi ciężkiej, a to, przyznacie państwo, już drugi, po odnalezieniu, cud. To obnażenie niewiedzy nie przysporzyło nikomu wstydu, a lament nad stanem przyrody ani się zmniejszył - wszak wymarła ramienica miała być ponownie eksterminowana. Sfera lęku i strachu powiększyła się, mimo że w roku następnym odnaleziono jej kolejne stanowisko w Zalewie Szczecińskim. Minorowego nastroju nie zmieniło i to, że gatunek bywa traktowany jako obcy polskiej florze, a występujący w dużej części Europy. Notowany jest także w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie, a próżno go szukać pośród kart czerwonej księgi gatunków zagrożonych na świecie – na szczęście nie zasługuje na to wątpliwe wyróżnienie.

Zauważmy, że pozbawieni tych kontekstów, w tym wypadku biogeograficznych i konserwatorskich, jesteśmy bezbronni wobec narracji zniszczenia, a reagujemy jak dzieci boże martwiąc się o Jego stworzenie. Są one pomijane tak często, że trzeba mieć dużo wyrozumiałości by traktować to jako przypadek, a nie jako narzędzie manipulacji. Konteksty nie służą komunikowaniu uproszczonego przekazu, który ma wyzwolić wyłącznie emocję i oczekiwaną reakcję. Za kurtyną zniszczenia skrywają się cele różne, a często kolaborujące: od banalnych, np. wegetacji cechu usług eko, przez bieżącą politykierkę, aż po poważne ideologiczne oraz światopoglądowe. Te ostatnie mają utrwalać konterfekt permanentnego zniszczenia i nowotworu toczącego Ziemię, po to by dokonać przebudowy wartości oraz uprzedmiotowić człowieka.

Tymczasem należymy do pierwszych pokoleń, które są świadome swoich błędów oraz błędów poprzedników, mniej świadomych lub nieświadomych. Posiadamy wiedzę i możliwości by nie tylko ich nie popełniać, ale naprawić to co naruszone, a przetrwało i jeszcze trwa. Dla przykładu, mieszczącego się w zagadnieniu refulatu, popatrzmy na rzeki. Wieki XVIII, XIX i większość XX poświeciliśmy by je ujarzmić, w różnych celach. Spoglądając na wielkie rzeki Europy, począwszy od zachodu, a kierując się na wschód, nasza Wisła jest ponoć pierwszą, która zachowała resztki dzikiego usposobienia. Na wielu rzekach regulacja zlikwidowała małe i wielkie śródkorytowe łachy. Na Wiśle je odnajdziemy. Wraz z ich likwidacją zginęły efemeryczne i zmienne siedliska wodno-lądowe np. piaszczyste wyspy, płycizny z nietrwałą roślinnością, błota i namuliska. Te ekosystemy dynamicznych warunków siedliskowych, niestałości i ciągłych katastrof (podtopienie, zalew, odwodnienie, susza) były siedliskiem bytowym wielu gatunków roślin i zwierząt, np. ptaków. Wiemy, że wraz z ich likwidacją, która była konsekwencją utrwalenia warunków nam sprzyjających, wiele ptaków utraciło miejsca gniazdowania, a liczebność ich populacji prawdopodobnie mocno spadła. Jak wielkie są potrzeby w tym względzie wiedzą właściciele kopalń piasku i żwiru, które są zlokalizowane w dolinach rzecznych, gdzie ptaki te żerują - można by powiedzieć wprost na placu budowy - na obrzeżach płytkich wyrobisk. Próbują gniazdować nawet na hałdach, półwyspach i wysepkach, jeszcze chwilowo nie wydobytych. Bywa, że nawet w czynnych kopalniach, gdzie uzyskuje się urobek spod wody, celowo kotwiczone są platformy lęgowe, na wzór tych, które stawia się w rezerwatach czy na samej Wiśle. Mało o tych ciekawych inicjatywach wiemy, bo jak napisałem, a co się i tu potwierdza, narracja zniszczenia jest dominująca. Nawet jeśli ktoś o tym wspomni, to najczęściej przenicuje tę wiadomość na ahistoryczną gawędę potępienia dziadków i pradziadków za to, że nie chcieli powodzi, a zbudowali drogi wodne i elektrownie.

Ale po co ptakom sztuczne wyspy na Wiśle? - ktoś zapyta - przecież jest tam mnóstwo naturalnych. Wyniki obserwacji ornitologicznych, nie dla wszystkich, ale dla wielu gatunków ptaków spośród siewkowatych, siewkowców, sieweczkowatych - a prościej np. rybitw, sieweczek, ostrygojadów i innych, wskazują, że istotnym czynnikiem sukcesu lub porażki jest nie tylko miejsce gniazdowania, ale bezpieczeństwo. Ptaki nie przystępują do lęgów tam gdzie go nie ma, a często są już nauczone doświadczeniem straty jaj lub piskląt. Liczba i liczebność małych drapieżników tak dalece wzrosła, że gniazdowanie nawet na Wiśle jest bardzo ryzykowne. Fotopułapki nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do natury zdolnych przybyszów: wizona amerykańskiego, szopa pracza, jenota azjatyckiego. Dlatego sztuczne wyspy są tak konstruowane i tak lokowane by rabusiom uniemożliwić dostęp do nich. Te protezy, są akceptowane przez ptaki, a bywa, że niezbędne wobec złożoności zjawisk i zmian w przyrodzie, których byliśmy architektami (zob. np. http://wyspyzycia.pl). Części z nas wystarczy informacja o powadze sytuacji i tablica z napisem nie wchodzić, ale są i takie miejsca, gdzie to w ogóle nie zadziała np. nadmorskie plaże, na których wypoczywamy, a które także były miejscem gniazdowania.

Te sygnalizowane problemy ochrony ptaków, czyli brak miejsca do gniazdowania i nadmierne, w stosunku do istniejącej populacji drapieżnictwo, dotyczą również Zalewu Wiślanego oraz bałtyckiego brzegu Mierzei Wiślanej, który jest wielką, piaskową plażą. Mamy tu również wspomniany problem w relacji refulat - bentos - ptaki. Jeśli ulegniemy narracji zniszczenia oraz równie fałszywej narracji o Naturze 2000, które mają nas obezwładnić, to nie tylko nie zostanie zbudowany tor wodny, ale żaden z nich nie zostanie rozwiązany. Co więcej stan będzie ulegał pogorszeniu. Nawet jeśli na całym Zalewie uczynilibyśmy rezerwat przyrody, z kategorycznym zakazem wstępu dla człowieka, działoby się tak samo. Zanim doszłoby tu do wykształcenia, w procesach naturalnych, siedlisk lęgowych dla np. ostrygojadów, rybitw białoczelnych, sieweczek rzecznej i obrożnej, to ich populacje by tego nie doczekały. Obłuda polega i na tym, że gdyby taki rezerwat tu był to natychmiast zalecano by poprawę sytuacji spoczynkowej i gniazdowej ptaków. W jaki sposób? - a poprzez budowę sztucznych platform lub wysp. Po środki sięgnięto by w kieszeń każdego z nas. Nikt by nie skorzystał, a większość straciła, włącznie z ochroną przyrody, która jeśli ma być skuteczna, to musi być kosztowna, a sparaliżowana mitem zniszczenia ma służyć celom innym niż deklarowane.

Budowa toru wodnego, tak jak wspomniane kopalnie, jest zdolna „wyprodukować” w sposób przemyślany i zaplanowany nowe siedliska dla ptaków, ale nie tylko dla nich. Alternatywnie możemy utknąć na mantrycznym lamencie o pogarszającym się stanie przyrody, karmiącym wyłącznie emocje większości i kieszenie zdecydowanej mniejszości. Zachęcam by spoglądać na spór o tę budowę jak na spór o sposób sprawowania ochrony przyrody. Choć jest on niewidoczny, to jest o wiele bardziej poważny niż to kto pierwszy wkopał łopatę. Warto się mu przyglądać, bo to jest gra o wielką stawkę, o „przechwycenie wyobraźni społeczeństwa”, a że dobrze to wiedzą panujący nad gawędą zniszczenia, to czekają nas interesujące spektakle.

Gdy już uporamy się z refulacją i jej negatywnymi oddziaływaniami, gdy znajdziemy najmniej szkodliwy przyrodzie i ochronie przyrody tor wodny (już znaleźliśmy), to wybudujemy na Zalewie Wiślanym także wyspę, w miejscu najmniej przyrodzie szkodzącym. Wyspa będzie zbudowana z odpadów, to jest z osadów wydobytych z mierzei, z nowego i starego toru wodnego. Gdy w kolejnych latach eksploatacji trzeba będzie pogłębiać tor wodny, a jest to konieczność, będzie wiadomo gdzie składować refulat.

Już na etapie przedprojektowym eksperci obwarowali sztuczną wyspę wszelkimi wymogami, mającymi wielokroć rekompensować przyrodzie straty, powodowane budową i eksploatacją toru wodnego i kanału. Począwszy od powierzchni, a poprzez kształt i substrat brzegów, zapewniający rozwój roślinności wodnej wokół wyspy; utworzenie na jej powierzchni zagłębień i oczek wodnych, zwiększających zmienność siedlisk dla ptaków; opolerowanie służące kontrolowanym zalewom w celu optymalizacji siedlisk żerowiskowych; wycinki drzew, krzewów i szuwarów z wyspy; koszenie w celu utrzymania niskiej murawy podmokłej łąki; odpowiednie oddalenie od brzegów (drapieżniki) i toru wodnego. Zakończywszy na wyeliminowaniu obecności i działalności ludzi, mogących płoszyć ptaki. Tak ma wyglądać wyspa na Zalewie Wiślanym, a właściwie ptasi raj od fundamentu, aż po najwyższy czubek ponad poziom wody. 

Wzorcem dla zagospodarowania refulatu, powstałego przy budowie i eksploatacji, ma być holenderskie doświadczenie sztucznej wyspy De Kreupel. Do niej często wzdychają rodzimi ekologiści, podając przykład tubylcom jak to ekologiczni Holendrzy budują wyspy nie tylko dla siebie, ale specjalnie dla ptaków. Bardzo ostrożnie traktuję takie przykłady ponieważ granica między tym co godne polecenia, a sączoną pedagogiką wstydu jest wąska. Kiedyś przeczytałem, w jakimś ptasim periodyku, że Holendrzy zakopują przewody elektryczne średniego napięcia by lepiej chronić ptaki. Miało to być pouczenie dla polskiego zacofania w tym względzie. Potem okazało się, że zakopują, ale dlatego, że podatek od instalacji podziemnej jest mniejszy niż od napowietrznej. Eksponowanie ptasiego interesu było sprawnym greeningiem, czyli dorobieniem „zielonej” ideologii do przedsięwzięcia. Nie tylko w ochronie przyrody i nie od dzisiaj, cytowanie zachodniego wzorca, oprócz mocy dowartościowującej autora, ma siłę wychowawczą wobec „cywilizacyjnie opóźnionej” reszty. Także w przypadku wyspy De Kreupel pomijane są tamtejsze konteksty, a warto je poznać.

De Kreupel wybudowana została w latach 2002-2004 na jeziorze IJsselmeer, kiedy Holendrzy pogłębiali kanał żeglugowy pomiędzy Amsterdamem i Lemmer. Kanał ma ponad 80 km długości, a wiec jest 8 razy dłuższy niż ten, który ma być zbudowany na Zalewie Wiślanym. Lemmer to port, do którego wiodą drogi wodne, i jednocześnie kurort, z silnie rozwiniętą infrastrukturą obsługi sportów wodnych, o którym może pomarzyć burmistrz Krynicy Morskiej.

Samo jezioro jest antropogeniczne. Jeszcze do lat 30. ubiegłego wieku była to zatoka Morza Północnego. Zuiderzee była wcześniej lądem, całkowicie pochłoniętym w XII-XIII wieku przez morze. Amsterdam uzyskał wtedy jedyną drogę wodną na Morze Północne, no i dalej na Bałtyk, a zawdzięcza to, o paradoksie, wczesnośredniowiecznemu optimum klimatycznemu. Kilka wieków później statki były już tak duże i obładowane, a zatoka płytka, że nie mogły bez problemów podchodzić do portu. Amsterdamowi groził upadek. Wreszcie, w wieku XIX, Holendrzy wykopali sobie Kanał Północnoholenderski oraz Kanał Morza Północnego - wprost przez wydmy na Morze Północne. Zatoka Zuiderzee przestała być potrzebna. Sztuczne jezioro powstało w wieku XX poprzez usypanie ponad trzydziestokilometrowej grobli Afsluitdijk, odcinającej zatokę od morza. By pojąć rozmiar tego przedsięwzięcia wyobraźmy sobie, że oddzielamy od Bałtyku całą Zatokę Gdańską, na linii od południowego skrawka Helu do północnego przylądka Półwyspu Sambijskiego.

Prace podjęto w roku 1927, a zakończono w roku 1932. Siedem lat później ustalił się słodkowodny reżim jeziora, co Holendrzy do dzisiaj uznają za sukces i czym się chwalą. Co dziwne, nie nazywają tego klęską ekologiczną, a przecież taka niewątpliwie tu nastąpiła. Pamiętają o tym rybacy, którzy w słonych wodach zatoki łowili masowe ilości np. śledzi, flądry i sardeli. Ryby te zginęły, wraz z większą częścią branży, w kilka lat po zamknięciu grobli. Wyginęły foki i morświny, a pozostała gospodarka rybacka zaczęła się skupiać na węgorzu, sandaczach, okoniach i stynce. Szybko doszło do przełowienia, bo gatunkom tym nie równać się z populacją śledzia czy sardeli. Wspominam o katastrofie ekologicznej dlatego, że w sporze o śluzowany przekop przez Mierzeję Wiślaną jest ona często powtarzanym motywem wyzwalania emocji. W takiej katastrofie zdają się żyć Rosjanie przy sztucznie powiększonej Cieśninie Piławskiej, którą Bałtyk sobie otworzył na przełomie wieków XV i XVI.

Wysoka grobla skutecznie zabezpiecza tę cześć Holandii przed powodziami, które bez niej powtarzały się tu często. Wraz z systemem dwóch kompleksów śluz żeglugowych i spustowych wyłączyła ona naturalne pływy morskie na ogromnym obszarze byłej zatoki oraz ujściowych odcinków rzek. Przerwane zostały szlaki migracyjne ryb. Mógłby to być przyczynek do wzmożonego lamentu nad utratą naturalności, ale nie jest. Wprost przeciwnie, Holendrzy zdaja sobie sprawę z prawie wiekowego zaawansowania grobli oraz zwiększonych potrzeb żeglugowych, dlatego planują jej wzmocnienie oraz budowę kolejnego kompleksu śluz o jeszcze większych gabarytach. Szczytem grobli biegnie holenderska, czteropasmowa autostrada A7. Miała powstać też linia kolejowa, ale inwestycja nie kalkulowała się kolejarzom.

Intencją budowy grobli nie było tylko zabezpieczenie przeciwpowodziowe czy zgromadzenie słodkiej wody dla zaopatrzenia rolnictwa, przemysłu, picia czy zapobiegania zasoleniu gleb. Plany Holendrów były o wiele bardziej dalekosiężne. Oni chcieli prawie całą, dawną morską zatokę osuszyć i przeznaczyć do zagospodarowania oraz zaludnienia. Z czterech, planowanych na początku, polderów, wybudowali do lat 70. ubiegłego wieku trzy o wspólnej powierzchni 146 tys. ha. Mieszka tu ponad 400 tys. ludzi, a średnia gęstość zaludnienia sięga podobno 285 osób na km kw. Wydarcie morzu zatoki i zrobienie z niej lądu jest holenderską ikoną, którą pamiętam z ilustracji szkolnych podręczników. Jest także częścią tożsamości i spoiwem budowania wspólnoty rozpadłego morskiego imperium, wszak jak skromnie podkreślają, to jeden z największych na świecie projektów wodnej inżynierii.

By tego było mało, Holendrzy podzielili jezioro IJsselmeer, kolejną trzydziestokilometrową groblą. Skutkiem tego w roku 1975 powstało sztuczne jezioro Markermeer. Jego część miano sukcesywnie polderyzować, ale właśnie tego było już dość miejscowym rybakom. W wyniku protestów projekt wygaszono, mimo ogromnych funduszy poświęconych na budowę grobli Houtribdijk. Wprawdzie zadowoliło to różne środowiska, w tym przyrodników, ale poddany tak silnej presji ekosystem, który pierwotnie miał być przecież lądem, a był kiedyś morską zatoką, zaczął objawiać chorobę. W zbiorniku powstawały wielkie beztlenowe strefy, ginęły rośliny i ryby, a wraz z tym głodowały i wynosiły się ptaki. Ten niepokojący stan trwał aż do przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku, gdy dumni Holendrzy podjęli się realizacji - uwaga - jednego z największych projektów przyrodniczych w Europie Zachodniej o nazwie Marker Wadden. Tak się robi greening, który jest potem sprzedawany na wschodzie Europy jako niedościgły wzór i przyczynek ekologicznego zapóźnienia.

Marker Wadden to realizowany obecnie projekt zbudowania archipelagu sztucznych wysp i płycizn służących przyrodzie i … rekreacji. Zalegający na dnie szlam ma być wypompowany i rozpraszany w miejscach osłoniętych przed wiatrem, falowaniem i nurtem, gdzie ma powstać zespół wysp, zatoczek, błotnisk i wypłyceń, a wśród nich szuwary i wierzbowiska. Na uboczu części przyrodniczej ma być wybudowana marina, pływające centrum dla zwiedzających, dolina zabaw dla dzieci (cokolwiek to jest), sieć szlaków turystycznych, strażnica oraz wieże widokowe do podglądania ptaków. Holendrzy, by to zrobić, wyryli najpierw w dnie Markermeer głębokie bruzdy do których spływa przeżyźniony szlam. Stąd razem z piaskiem i gliną jest wydobywany, transportowany i wtryskiwany w konstrukcję sztucznego atolu, zbudowaną ze stali i kamienia. Tu się „spontnicznie” deponuje. Nie wiem czy ktoś tam się martwił bentosem, roślinami, rybami,  zamuleniem i zmętnieniem wody, co strasznie borykało ekspertów na Zalewie Wiślanym. Zastosowanie ssąsych pogłębiarek raczej tego nie sugeruje. Wykorzystane do budowy pływające maszyny, konieczne do wydobycia 10 milionów metrów sześciennych osadów, wymagały pogłębienia pobliskiego portu w Monnickendam. Portowy refulat też trafił na wyspę. 

Pierwszy archipelag Marker Wadden, a ma być ich kilka, powstał w roku 2016. Składa się z pięciu wysp i ma około 700 ha, a docelowo ma mieć ich 1000. To co dotąd wykonano kosztowało 75 milionów euro. Pierwsza wycieczka z przewodnikiem odbyła się w maju ubiegłego roku, a rok wcześniej zorganizowano, na jednej z wysp, lokal wyborczy. Tak się robi skuteczny greening, pozyskuje akceptację i środki na przedsięwzięcie. A czy wspomniałem, że te ciężko doświadczone, sztuczne jeziora, te wszystkie działania i inwestycje są podejmowane w obszarze Natura 2000? Nie wspomniałem. Mamy tu aż dwa obszary specjalnej ochrony ptaków: Markermeer & IJmeer NL9803029, gdzie ochronie podlegają populacje dwudziestu gatunków ptaków, oraz IJsselmeer NL9803028 powstały dla ochrony czterdziestu jeden gatunków ptaków. Są też trzy mniejsze obszary ochrony siedlisk Natura 2000.

A gdybym jeszcze wspomniał, że tuż obok jest jedna z największy farm turbin wiatrowych w Holandii? A najbliższy wiatrak jest tuż przy brzegu jezior, gdzie za dziesiątki milionów eurasów buduje się wyspy dla chronionych ptaków? To byście pewnie zapytali - czy Polska i Holandia są aby na pewno na tej samej planecie i w tej samej UE? Na pewno to dzieli nas morze nieznanych kontekstów. Po jego przebyciu, skala tego co chcemy zrobić na Zalewie i Mierzei, okazuje się być dziecinną zabawą, z łopatką i wiaderkiem, w czystym piasku.  

 

                                                            ---------------------------------------

 

Źródła zdjęć  

https://nl.wikipedia.org

https://www.google.com/maps

 

Cieśnina Piławska, strefa mieszania wód.

 

Barka na Zalewie Wiślanym.

 

Północna, portowa część Amsterdamu na obrazie z roku 1544.

 

Mapa zatoki Zuiderzee z połowy wieku XVII.

 

Ruch przy Amsterdamie na obrazie z wieku XVII.

 

Amsterdam i Zuiderzee z początku wieku XVIII.

 

Kanał Morza Północnego oraz Kanał Północnoholenderski z wieku XIX (niebieska kreska).

 

Linia odcięcia zatoki Zuiderzee od morza (czerwona kreska).

 

Budowa grobli w roku 1930.

 

Autostrada A7 na grobli.

 

Dwa jeziora i poldery w dawnej zatoce morza.

 

Jedno z osiedli Lemmer.

 

 

De Kreupel (na cyplu marina).

 

„Największy projekt przyrodniczy w Europie Zachodniej” (archipelag wysp).

 

Schemat "natrysku" budującego wyspę.

 

Pogłębiarka ssąca.

 

Pobór i transport szlamu.

 

 

Tak się buduje wyspę w Holandii.

 

Tak się buduje wyspę w Holandii (małe białe punkty to ptaki – już tu są).

 

Koniec "natrysku" refulatu na wyspę.

 

Archipelag Marker Wadden. 700 ha za 75 mln euro.

 

 

 



tagi: polska  gospodarka  ochrona przyrody  natura 2000  holandia  refulat  przekop mierzei  sztuczna wyspa 

Greenwatcher
6 lutego 2019 22:39
35     2578    19 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @Greenwatcher
7 lutego 2019 02:27

Znakomity tekst.

.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Greenwatcher
7 lutego 2019 08:56

Niestety, nam jako certyfikat ekologicznej kompetencji wystarcza nieortodoksyjna orientacja seksualna. Jeśli jest jeszcze poparta weganizmem, to mamy eksperta jak dzwon. 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Greenwatcher
7 lutego 2019 09:52

>Maryla Sztajer>Grzeralts

B. dziękuję za lekturę. Tekst zaczynający się od słowa refulat, pośród bogactwa i kategorii wagowej tematów w SN to grupa junior papierowa. A na dodatek branżowy i trudny.

Żyjemy w pięknym miejscu na Ziemi, a fałszywe dzwony próbują to zagłuszyć. Im głośniejsze tym słabsze. Głowa do góry.      

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Greenwatcher 7 lutego 2019 09:52
7 lutego 2019 10:01

Ale przykro tej wszechogarniającej głupoty słuchać. Staram się nie reagować, ale czasem nie zdzierżam. 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Greenwatcher
7 lutego 2019 10:18

Dziękuję za świetny tekst i bardzo dobrze uzupełniające zdjęcia.
Wiele tłumaczy świetny Pana artykuł:
http://greenwatcher.szkolanawigatorow.pl/natura-2000-zanim-zapytasz-prof-tryjanowskiego,
dla którego obecny tekst jest ilustracją.
I jeszcze tytuł innego artykułu "Państwa poważne nie muszą się tłumaczyć" i niczego więcej nie trzeba wyjaśniać!
Królestwo Niderlandów nie jest wielkie i nie powinno to nas zmylić. Jest za to poważne i bardzo bogate.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Greenwatcher
7 lutego 2019 12:56

Jak dobrze, że mamy takich specjalistów, jak Pan.

Ja dodam tylko jeszczse jeden kontekst, który nie został nazwany wprost - ekonomiczny. Mamy być kolonią o ograniczonym rozwoju, sterowanym wedle potrzeb Imperium.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Greenwatcher 7 lutego 2019 09:52
7 lutego 2019 13:23

Gdyby tekst był branżowy i trudny, to przez ten "refulatowy" akwen do końca bym nie przepłynął.

Bardzo dobry tekst.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @maria-ciszewska 7 lutego 2019 12:56
7 lutego 2019 14:44

Niestety, tak jak Pani trafnie i boleśnie zauważyła Rozum bye bye (ten tekst cały czas wierci mi dziurę w głowie, a dodatkowo zazdroszczę spostrzegawczości). W „oświeconym” świecie pełnym braku wiedzy podstawowej kolonizuje się umysły tajemnicami, sekretami i osobliwościami przyrody. Gdybyż to jeszcze miało skutek rozbudzenia umiejętności analizy i syntezy tego co wokół, a co ma praktyczne, codzienne zastosowanie. Ale gdzie tam, jest odwrotnie. Perspektywa jest zawężona (wyspowa, że nawiążę nieskromnie do tekstu) i tego właśnie nie rozumiem.  

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Greenwatcher 7 lutego 2019 14:44
7 lutego 2019 15:10

Czegóż Pan nie rozumie, mistrzu? Wszystko Pan zawarł w swoim komentarzu - przy braku wiedzy podstawowej prym wiodą emocje, gdzież tu marzyć o rozbudzeniu umiejętności analizy i syntezy, czyli zwyczajnie umiejętności myślenia.

Pochwała spostrzegawczości niezasłużona, rzeczywistość bez pardonu lezie w oczy, ale dziękuję :)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher
7 lutego 2019 16:29

Chciałoby się powiedzieć: co wolno wojewodzie to nie tobie….

Ale z drugiej strony, Holendrzy obserwują, planują na lata i umiejętnie wykorzystują okazje. Wiedzieli, że Natura2000 będzie problemem i sprytnie podeszli Komisję, zanim cokolwiek ruszyło. Przedstawili to w takiej formule, że rząd nie jest zaangażowany ani władze lokalne, ale problem jest wielki i jego kompleksowość powala, więc tylko Unia może pomóc i doradzić…a jak ta już się wczuła i zaangażowała w ideę to wtedy zaczęło się włączanie holenderskich głównych graczy, którzy mieli już tylko powtarzać, że Natura2000 jest zbyt sztywna wobec dynamiki zmian środowiska i wymogów bezpieczeństwa społecznego, żeby nie rzucać podejrzeń, że zbyt łatwo poradzili sobie z regulacjami. 

No i oczywiście robili i robią odpowiedni PR wszędzie. Szkoła niemiecka ;) Hodują również własnych lewicowo-zielonych ekologów, którzy nie mogą się nadziwić konieczności i wspaniałości Marker Wadden. Jak powiedział szef Zielonej Lewicy dla NYTimesa: "To bardzo ważne dla naszego małego, dumnego kraju, aby odtworzyć Markermeer jako miejsce, w którym żyją wszystkie gatunki. Zawsze myślimy o przystosowaniu się do klimatu, a w przyszłości prawdopodobnie będziemy potrzebować sztucznych gruntów, aby zapewnić naszemu krajowi bezpieczeństwo, budować nową naturę, tak jak zrobiliśmy to z Markermeerem". Nie chcę nawet myśleć co powiedziałby Biedroń. No, a nasi też zdają się mieć płacone za niemyślenie.

Świetny tekst Panie Zielony Obserwatorze :)

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @Greenwatcher
7 lutego 2019 17:26

Bardzo dziękuję za wpis. Ja proszę o więcej takich tekstów! One pokazują w praniu o czym tutaj w SN dyskutujemy. Widać wtedy wszystkie demony, które się nad Polską kotłują.

Podchodząc zaś zdrowo-rozsądkowo to największym wrogiem przyrody jest ona sama. Potrafi rozwalać budujące się przez stulecia ekosystemy wybuchem wulkanu, trzęsieniem ziemi czy gwałtownymi zmianami mas powietrza czy zwyczajnie burzą na słońcu.

Człowiek w takim wydaniu jawi się jako element stabilizujący i osłabiający te gwałtowne przemiany. Poza tym jesteśmy koroną stworzenia i tak ma być. Amen.

zaloguj się by móc komentować

emi @Greenwatcher
7 lutego 2019 17:44

Bardzo interesujący tekst, dużo się dowiedziałam. 

Niepotrzebnie latałam w trakcie czytania po googlach/ mapach, bo podane wszystko zostało na tacy pod tekstem.

Ręce może częściowo mamy już związane, ale ust jeszcze nie udało się zakneblować :)

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Greenwatcher
7 lutego 2019 18:23

Dziękuję za świetny tekst, za bardzo dobry wykład i te wszystkie szczegóły związane z budową wyspy dla ptaków.

We Włoszech ląd od dawna gruntownie przeorany, a na morzu Adriatyckim też wiele się dzieje. Jest sto kilkadziesiąt platform gazowych, na których tworzą się nowe ekosystemy różnych organizmów, które wcześniej rzadko występowały na otwartym morzu. Są też plany zbudowania dużej sztucznej wyspy w okolicach Rimini, nie dla ptaków, lecz dla turystów.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Greenwatcher
7 lutego 2019 18:35

Zdaje się, że w tej chwili, bardziej niż pozbawieni znajomości kontekstów lokalni i globalni ekolodzy, projektowi przekopu próbują zaszkodzić wzmożeni politycznie miejscowi kacykowie. Jak ów "zasłużony obywatel", "bohater ratujący topielców", etc., etc, czyli p.t. wojewoda pomorski (człowiek o urodzie radiowej): https://pl.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Struk

https://www.portalmorski.pl/zegluga/41681-wojewoda-pomorski-rozpatruje-wniosek-o-zezwolenie-na-realizacje-przekopu-mierzei-wislanej

Skoro pan wojewoda ma prawo do 60 dni namysłu, to grzechem byłoby nie skorzystać. Więc decyzję podejmie zapewne wiosenną porą, czyli ok. 24 marca b.r. Ach ta wiosna!

Czy chodzi o to, żeby się KE i globalni ekolodzy lepiej do dania odporu szkodliwej dla środowiska inwestycji zdążyli przygotować? Piłka w grze, oby po stronie polskich władz. Bo dla tych lokalnych żadne argumenty za budową przekopu nie istnieją:

"Marszałek Mieczysław Struk, przedstawiając informacje o przekopie Mierzei Wiślanej, przypomniał najważniejsze argumenty przemawiające przeciwko tej inwestycji. Chodzi o brak ekonomicznego, gospodarczego, militarnego i ekologicznego uzasadnienia budowy. Inwestycja w przekop nigdy się nie zwróci, a jej koszty i ewentualne zyski są obliczone błędnie. Samorząd Województwa Pomorskiego konsekwentnie od 12 lat sprzeciwia się tej inwestycji." (https://www.portalmorski.pl/prawo-polityka/41614-przekop-mierzei-wislanej-marszalek-mieczyslaw-struk-wzywa-do-merytorycznej-dyskusji-zamiast-klamliwych-zarzutow)

Czy to się aby nie nazywało kiedyś dywersja?

Swoją drogą b. ciekawy portal. Także wizualizacje.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @jolanta-gancarz 7 lutego 2019 18:35
7 lutego 2019 20:10

Grubo pojechał pan marszałałek. A nazwisko tak coś z ruska brzmi. Strąk po naszemu. Wprawdzie ciocia wiki zapodaje, że Urodził się w Jastarni, w rodzinie od pokoleń związanej z Mierzeją Helską

https://pl.wikipedia.org/wiki/Mieczys%C5%82aw_Struk

ale mógł się przecież jakiś przodek wżenić. A według portalu zajmującego się występowaniem nazwisk

http://www.locatemyname.com/pl/Struk

w Polsce nazwisko to najczęściej występuje na lubelszczyźnie, a w świecie - na Ukrainie.

Zawodowy samorządowiec jeszcze z PRL. W wieku lat 27 był już naczelnikiem Rady Narodowej w Jastarni, a potem już tylko w górę. Radnym wojewódzkim oraz marszałkiem pozostaje od 9 lat. Wisienka na torcie - należał do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @Greenwatcher
7 lutego 2019 20:28

Witam.

Bardzo ciekawa notka. Już wiem co to refulat i do czego może służyć i jaką zmienną może mieć kwalifikację "materialną." Dziękuję za bardzo interesującą notkę i pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ainolatak 7 lutego 2019 16:29
7 lutego 2019 20:54

Bardzo dziękuję, inspirujące do nauki i naśladowania rozwinięcie. Strategia i taktyka, w wykonaniu Holendrów, której się uczymy i nauczymy. Jestem tego pewien. A to co robią na wybrzeżu jest zdumiewające!

https://www.youtube.com/watch?v=VdIbpipn-tk

https://www.youtube.com/watch?v=aFzFuaC_8PM

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @mniszysko 7 lutego 2019 17:26
7 lutego 2019 21:01

Amen.

Brat mówi jak prof. Peter Word, autor przemilczanej Hipotezy Medei. Gorąco polecam tę książkę: Peter Ward. Hipoteza Medei. Czy życie na Ziemi zmierza do samounicestwienia? Warszawa 2010.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @emi 7 lutego 2019 17:44
7 lutego 2019 21:04

Uczę się tej obróbki zdjęć, a jeszcze nie wiem gdzie to zamieszczać by nie zgineło po tygodniu. 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @jolanta-gancarz 7 lutego 2019 18:35
7 lutego 2019 21:12

Pani Jolanto, chyba wszyscy jesteśmy bezradni wobec niektórych bliźnich, ja napewno. Z dzisiejszej Ewangelii:

I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich»

Jeśli to prawda, że ów powiązał "mowę nienawiści", mord i śmierć św. p. Adamowicza z przekopem Mierzei , to to jest łajadak. 

 

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @Greenwatcher 7 lutego 2019 21:12
7 lutego 2019 23:47

Czy "powiązał "mowę nienawiści", mord i śmierć św. p. Adamowicza z przekopem Mierzei", tego nie wiem. Natomiast wraz ze swoim środowiskiem politycznym wykorzystuje wszystkie możliwości, aby przekop zablokować. Nie wiem na ile marszałek województwa jest czynnikiem decyzyjnym?

Bo wojewoda (Dariusz Drelich z PiS-u!), jak widać, ze swoją zgodą dziwnie zwleka.

Przy okazji prostuję błąd w pierwszym akapicie poprzedniego komentarza: człowiek o urodzie radiowej (cóż poradzę, że mu źle z oczu patrzy) to marszałek województwa, a nie wojewoda. Bardzo przepraszam. Dalej jest już poprawnie.

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @maria-ciszewska 7 lutego 2019 20:10
7 lutego 2019 23:55

Pan marszałek jest też członkiem Zrzeszenia Kaszubsko - Pomorskiego, któremu przewodzi kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Zasługi RFN, były minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, Edmund Wittbrodt. A członkami stowarzyszenia są zgodnie Dorota Arciszewska - Mielewczyk i Jarosław Sellin, obok Donalda Tuska i Jacka Karnowskiego.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Cz%C5%82onkowie_Zrzeszenia_Kaszubsko-Pomorskiego

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 7 lutego 2019 18:35
8 lutego 2019 10:33

Bo Marszałek nie w kij dmuchał. Słynny z osobistego ciągnięcia samolotu OLT.

Ale też słynny z tego, że w niespełna cztery lata po po studiach we Wrocławiu i tamtejszej pracy w strukturach ZSMP (kaowiec młodych socjalistów i załóg robotniczych) został dość wezwany do rodzinnej Jastarni i dość pośpiesznie rekomendowany przez wojewódzkie władze PZPR na naczelnika miasta Jastarni. Najmłodszego przedstawiciela władzy ludowej swoją drogą. Oficjalna akceptacja polityczna Egzekutywy KW PZPR tego kandydata nastąpiła wyjątkowo szybko a na naczelnika powoływał Struka gen. Bryg. Mieczysław Cygan (oddelegowany w stanie wojennym ze stolicy na pomorski zapalny odcinek). Do jego obowiązków należała oczywiście współpraca z organami MO i ORMO w celu utrzymania ładu i porządku publicznego. I tak niezmiennie jego kariera samorządowa trwa do dnia dzisiejszego.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @jolanta-gancarz 7 lutego 2019 18:35
8 lutego 2019 10:41

Samorządowiec, którego trapi ekonomia, gospodarka, bezpieczeństwo, a już w szczególności EKOLOGIA to jakaś niespotykana osobliwość.  Wrecz dobro narodowe (powiedzmy części narodu).

Przeciwpowodziowa grobla Afsluitdijk zbudowana w roku 1936 była „nieekonomiczna” „niegospodarcza” i „nieekologiczna” do roku 1953. „Zwróciła” się właśnie w tym roku, kiedy to powódź stulecia nawiedziła Holandię, Belgię, Niemcy, Anglię. W Holandii zginęło 1836 ludzi, w Wielkiej Brytanii 307 na lądzie i 224 na morzu, w Belgii życie straciło 28 osób. Na IJsselmeer nie doszło do takiej tragedii, choć sztorm Morza Północnego naruszył groblę. Do roku  2018 drugi taki stuletni sztorm się nie powtórzył, czy to oznacza, że znowu jest nieopłacalna?  

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ainolatak 8 lutego 2019 10:33
8 lutego 2019 10:42

Pięny życiorys. Teraz wiem czyje to dobro narodowe.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @jolanta-gancarz 7 lutego 2019 23:47
8 lutego 2019 10:43

Cytuję z portalu, który Pani poleciła, a który relacjonował debatę Sejmiku Województwa Pomorskiego w sprawie  przekopu Mierzei Wiślanej:

Marszałek zaapelował o merytoryczną dyskusję na argumenty, pozbawioną domniemań i obrażania innych. – Wszyscy jesteśmy politykami, na barkach których spoczywa odpowiedzialność za rzetelne kreowanie opinii publicznej – mówił marszałek Struk. – Proszę pamiętać, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. W ostatnich dniach przeżywaliśmy tragedię, która na długo pozostanie w naszych sercach i głowach. Nie dopuśćmy do sytuacji, w której w wyniku nieodpowiedzialnego zachowania, dojdzie do kolejnej – dodał Struk.

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher 7 lutego 2019 20:54
8 lutego 2019 10:52

Rozmach i prace Holendrów robią wrażenie. Fajnie byłoby zobaczyć już takie prace u nas. Niestety jestem mniej optymistyczna co do rozwoju wypadków i czy rzeczywiście się uczymy. Wprawdzie ogłoszono przetarg na budowę I etapu, czyli sam przekop i w marcu dowiemy się, czy i kto zgłosił się do wykonania, no i w MGMiŻŚ jest trochę młodych i zdolnych ludzi, ale czy to wystarczy?

Bo niezbyt optymistycznie brzmi informacja na stronie inwestora i odpowiedzialnego za realizację Urzedu Morskiego, który razem o informacji o przetargu, w dalszej części umieścił też taką, że „Urząd Morski w Gdyni jest w trakcie uzyskiwania kolejnych pozwoleń dla inwestycji. Przetarg, pomimo iż ogłoszony wcześniej, otwarty zostanie dopiero po uzyskaniu wszystkich niezbędnych do realizacji inwestycji pozwoleń." Rety kto pisze takie rzeczy w obecnej sytuacji, kiedy Struk zapowiada robienie problemów?! W prawdzie jego zarzuty nie mają podstaw, ale nie widzę odpowiedniego pozytywnego PRu w prasie i portalach odrzucajacego zarzuty i pokazującego korzyści.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Greenwatcher 8 lutego 2019 10:43
8 lutego 2019 10:57

To ci kreator! Jako polityk nie odpowiada za ekonomię, bezpieczeństwo itp, tylko za propagandę. I nie wstydzi się mówić o tym wprost. A potem artykułuje jawną groźbę. Gangsterka czuje się... bezpiecznie.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ainolatak 8 lutego 2019 10:52
8 lutego 2019 11:01

Moje mało optymistyczne podejście wynika również z ostatniej wolty rządu w sprawie reanimacji wiatraków i to jeszcze prawdopodobnie na zabójczych warunkach, utrącenia Sobolewskiego z kierowania departamentem energetyki jądrowej, a także jak działa Fundusz Żeglugi Śródlądowej.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher 8 lutego 2019 10:43
8 lutego 2019 11:11

tak, tak, a wcześniej jeszcze martwił się o demokrację i kulturę...Struk honorowo patrunuje Kongresowi Kultury Pomorskiej. W liście do uczestników napisał, że w polskiej kulturze obserwuje postępującą ideologizację, wypieranie dotychczasowych autorytetów, zamach na wolne media i cenzurę zjawisk kulturalnych. Zaznaczył jednak, że: na Pomorzu możemy czuć sie w miarę bezpieczni.

Doświadczony w ludowej demokracji człowiek wie co mówi.

 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ainolatak 8 lutego 2019 11:11
8 lutego 2019 14:23

na Pomorzu możemy czuć sie w miarę bezpieczni

Taki Andrzej-z-Gdańska to ma dobrze, nie to co reszta, która wegetuje w postępującej ideologizacji, pozbawiona dotychczasowych autorytetów, bez wolnych mediów, w zgrozie cenzury zjawisk kulturalnych. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Greenwatcher 7 lutego 2019 21:01
8 lutego 2019 14:27

Dzięki za tip. Jest czytane.

zaloguj się by móc komentować

Tytus @Greenwatcher
10 lutego 2019 20:04

Super czytanie, dzięki wielkie!

W mojej okolicy na sztucznym Jeziorze Czorsztyńskim zbudowano ptasią wysepkę. A wygląda tak:

http://wikimapia.org/7311124/pl/Ptasia-Wyspa

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Tytus 10 lutego 2019 20:04
10 lutego 2019 21:48

Dziękuję, nie wiedziałem o tym. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować