-

Greenwatcher : "Od kiedy nie jesteśmy karmą dla wielkich kotów, boimy się samych siebie"

Na pohybel Eskimosom

W poszukiwaniu śladów najstarszego, istotnego oddziaływania antropogenicznego w naszej strefie roślinno-klimatycznej, o czym wspominałem już ostatnio, musiałem zaczerpnąć nieco o zmianach okresu, w którym żyjemy. Jeszcze do niedawna, bez obawy o ostracyzm, można było mówić, że to interglacjał – czas pomiędzy zlodowaceniami. Temat wydał mi się na tyle inspirujący, że postanowiłem się nim podzielić. Na końcu tekstu zamieszczam wielce uproszczone schematy zmiany średniej temperatury lipca, w czasie pomiędzy połowami epizodów klimatyczno-środowiskowych końca Vistulianu i holocenu. Dlaczego tak prezentuję charakterystykę tego elementu klimatu? Ponieważ zwykle jest to jedna krzywa obejmująca 18 lub 20 tys. lat, w której umykają nam, a przynajmniej mi, długości trwania poszczególnych okresów, ich zmienność i wspomniane różnice temperatury.

Mimo, że wykresy są naprawdę schematyczne, a nie wiem czy można je bardziej uprościć, to winny jestem podstawowego opisu. Po pierwsze, rekonstrukcja prezentowanej zmiany temperatury dotyczy średniej najcieplejszego miesiąca środkowej części Polski, wyznaczonej klimatyczną wymową bioindykacyjną wskaźnikowych gatunków roślin i zwierząt. Paleoekolodzy przyjęli założenie, że jeśli współcześnie jakiś gatunek wymaga do pełni obecności i rozwoju ciepła, a poza izolinią temperatury tego ciepła nie występuje, to podobnie musiało być w niedalekiej przeszłości. Takie przyjęcie ma swoje ograniczenia np. niektóre rośliny nie rozmnażają się generatywnie na krańcach swych zasięgów, ale tylko wegetatywnie. Potrafią też dostosować swoje preferencje siedliskowe, które są inne w centrum zasięgu. Izolinia średniej temperatury lipca nie musi też wcale korelować z obecnością gatunku i nie jest oczywiście jedynym uwarunkowaniem jego występowania. Ta złożoność świata, wiodąca, wskutek chęci uproszczenia wnioskowania do szeregu pułapek, jest znana. Dlatego wymowa bioklimatyczna, znajdowanych w osadach szczątków roślin i zwierząt, jest konfrontowana i weryfikowana z obecnością zjawisk i procesów sfery abiotycznej, które też opierają się na zasadzie geologicznego uniformitarianizmu zwanego też aktualizmem. Mimo tego i tak zalecana jest olbrzymia ostrożność wnioskowania i rekonstrukcji.   

Po drugie, nie można tu mówić o częstości pomiaru, jaki np. dokonujemy za pomocą termometru. Nie ma o tym mowy i nie może być. Jeśli bowiem w osadach jakiegoś okresu odnaleziono szczątki ciepłolubnego glonu, to nie oznacza, że w tym okresie panowała cały czas ta sama, odpowiadająca mu temperatura. Rozumiemy to raczej jako maksimum temperatury, która została osiągnięta w jakimś czasie.

Jeśli przyjmuje się podstawy rekonstrukcji opartej o wymowę wskaźnikową świata ożywionego to podział schyłku glacjału i holocenu musi uwzględnić wydzielenia zaproponowane przez palinologów, to jest od najstarszego dryasu (Dr I) po obecny subatlantyk (Sa), albo nawet od ocieplenia fazy kamion po czasy współczesne. Tych różnych sobie epizodów w tym podziale może być osiem, według oryginalnej klasyfikacji Blytta-Sernandera, a nawet jedenaście, począwszy od wspomnianej fazy ocieplenia, rozpoznanej w osadach np. nad środkową Wisłą. Moich schematów jest 9 i nie reprezentują one, jak wspomniałem, wymienionych okresów biostatygraficznych, ale czas trwania między ich połowami np. od połowy preboreału (Pb) do połowy boreału (B).              

Pełny wykres zmiany temperatury w schyłku ostatniego zlodowacenia oraz w holocenie nie jest trudno odszukać. W większości są to te same ryciny, w których autorzy czy raczej kopiści zmienili jakiś element szaty graficznej, aby uwypuklić opisywany epizod stanu i przemiany środowiska. Nie są to rysunki tak powszechne jak choćby ilustracje wzrostu temperatury ostatnich lat czy dekad, ale to oczywisty skutek skupiania uwagi i wyzwalania emocji o nadciągającej klimatycznej katastrofie. W obydwu przypadkach, a więc długiego (znawcy historii Ziemi by powiedzieli: – uważasz, że 18 tys. lat to dużo?) i krótkiego okresu prezentacji o wiele trudniej jest dociec, co właściwie te wykresy prezentują. Co kryje się za wykreśloną linią? Co jest na osiach wykresu? Czy to średnia średnich z roku, dekady, wieku, millenia? Jaka była częstość próbkowania? Jakiego obszaru dotyczy zmiana temperatury? W jaki sposób dokonano odczytu lub co było podstawą rekonstrukcji? Zapewne u źródeł tych wszystkich kopii odnalazłbym podstawy metodyki oryginału, ale czy to nie na tych, którzy chcą coś przekazać ciąży ten obowiązek? No mniejsza z tym, ale swoboda niedomówień jest tu nieznośna.  

Sugestywnym uproszczeniem poniższych rycin, od razu zaznaczę że nieprawdziwym, jest to, że to w połowie okresów nastąpiło maksimum średniej temperatury lipca. Ta skrajna temperatura mogła występować w różnych częściach okresów, a zwykle nie występowała w ich połowie. Skutkiem uproszczenia jest nie tylko to, że wykresy obrazują ogólną tendencję zmiany średniej temperatury lipca w czasie, nie uwzględniwszy różnic tych zmian wewnątrz okresów trwania, ale niestety maskują one faktyczne tempo zachodzących zmian temperatury. Taka postać wykresu sugeruje, że zmiany są jednokierunkowe, tzn. tylko wzrost lub tylko spadek, co jest nieprawdziwe, oraz, że zmiana, jest łagodna, nawet jeśli ma ledwie kilkaset lat, co także nie jest prawdą. Dobrą ilustracją jest to co działo się, zgodnie z obecnie dostępną wiedzą, z temperaturą schyłku młodszego dryasu (Dr III).

Pozabiotyczne elementy rekonstrukcji klimatycznych, opierające się na analizach rdzeni lodowych z Grenlandii, wskazują, że młodszy dryas kończył się tu gwałtownym ociepleniem, trwającym zaledwie pół wieku. Podejrzewa się, że najbardziej spektakularny wzrost dokonał się w kilka lat i to o 7 °C. Ta rekonstrukcja jest zdumiewająca. Nie znamy przecież takich okoliczności od czasu historycznych pomiarów temperatury. Co więcej, żaden z modeli kasandrycznych prognoz wzrostu temperatury powietrza nie przewiduje takiego tempa zmiany. Operują one dekadami i skokiem o jeden, co najwyżej trzy stopnie. Pomijając prawidłowość, że krótkie prognozy są zabójcze dla proroków – bo są weryfikowane za ich życia, to warto mieć na uwadze, że gdyby taka zmiana dokonała się w przyszłości, to byłby to kolejny, a nie pierwszy, taki przypadek w historii Ziemi. Mierna to byłaby satysfakcja dla tych, którzy by taki skok przetrwali, ale za to nie mogliby obsobaczać rodziców i dziadków za wywołanie zjawiska, które nigdy na Ziemi nie miało miejsca. Miało miejsce, choć przecież nie na całej Ziemi w takim zakresie. 

Równie ciekawe jest przejście z allerødu, czyli okresu ocieplenia, do wspomnianego młodszego dryasu. Dokonało się ono w ciągu kilkudziesięciu lat, czyli za życia jednego pokolenia drzew. Skutkowało to szybką ekstynkcją lasu i nawrotem formacji tundrowych. Pierwsze zjawisko, to znaczy zamarcie drzew z lasów brzozowych i brzozowo-sosnowych, jestem w stanie sobie wyobrazić. Nie mam też problemu z wyobrażeniem postaci tundry parkowej, ale zastanawia mnie środowisko i zmiana krajobrazu samego przejścia od jednej do drugiej formacji. Ile tu się musiało dziać! Tempo procesów i zmian, mających wpływ na abiotyczne i biotyczne komponenty środowiska, było większe niż obecne antropogeniczne, a to współczesne przecież jest, dla niektórych przynajmniej, przerażające i w ogóle nie do zaakceptowania. Świecki dogmat uzurpuje, że klimat ma być stały, a przyroda w stanie właściwym i niezmiennym.

Wyobraźcie sobie, że będąc przedszkolakami chodzicie z mamą i tatą na spacery do lasu, ale wasze wnuki prowadzicie, w te same miejsca, w tundrę z wieczną zmarzliną, gdzie na otwartym horyzoncie widnieją, co najwyżej, pojedyncze grupki małych, rzadkich brzóz. Załóżcie wnuczce czapkę, bo odmarzną jej uszy. Poprawcie szalik, bo wieje silny wiatr, który rozwiewa okoliczne wydmy, na których kiedyś z synem zbieraliście maślaki.    

Trochę to karkołomne, ale współczesny człowiek, z okolic środkowej Polski, albo lepiej obszaru naszych pojezierzy, dożywający średnio siedemdziesięciu siedmiu lat mógłby doświadczyć w pełni tego nagłego, bo za jego życia, ochłodzenia. Ludzie z przełomu allerødu i młodszego dryasu, nie dożywali takiego wieku, a przecież i dla nich tempo zmian musiało być zauważalne. O ile dziadkowie (w sensie pokolenia, a nie wieku) obozowali, dajmy na to na granicy lasu i tundry, by polować na renifery i konie, a ogrzewali się ogniem z nazbieranego chrustu, to już wnuki docierały w to samo miejsce w krajobraz otwarty, bez dostatku paliwa i surowca na obozowisko. Ponoć tundra oferowała im większą wydajność biologiczną pożywienia niż las brzozowo-sosnowy. Mimo tego, musieli zmienić sposób polowania, bo ofiara w terenie otwartym widzi więcej, a miejsce renifera leśnego zajęły bardziej ruchliwe renifery tundry. Co więcej ludzie z północy, zepchnięci przez nieznośny tam klimat, weszli im w terytoria łowieckie. Być może dziadkowie jeszcze preferowali z dawna używane oszczepy, wyrzucane miotaczami, ale już prawnuki łuki i strzały, podpatrzone u północnych przybyszów. Zmieniające się środowisko, wywołane zmianą klimatu, wymogło zakończone sukcesem dostosowanie, choć spadła gęstość zaludnienia, co sugerują archeologiczne odkrycia.

Zmiana i dostosowanie lub niedostosowanie zakrawa na truizm, ale czy nie wart powtarzania w kontekście mantrowania o „ochronie klimatu przed zmianami” lub o „walce ze zmianami klimatu”? Stoją za tym cywilizacyjne wybory: poświęcać wysiłek na dostosowanie czy powstrzymać zmiany klimatyczne? W drugim przypadku: zmiany naturalne czy tylko antropogeniczne? A jak je oddzielić? Jeszcze bardziej żenujące jest przypominanie, szczególnie w strefie klimatu umiarkowanego przejściowego, że cechą stałą klimatu jest jego zmienność, którą osobiście doświadczamy. Łowcy i zbieracze z młodszego dryasu, polujący latem na renifery, nie wiedzieli, że ich dalecy potomkowie doznają, w miejscach dawnych łowisk, średniej temperatury lipca sięgającej 21°C. Nie spodziewali się, że renifery będą wymarłe i to nie przez nadmiar polowań i palenie ognisk, ale faktycznie globalną zmianę klimatu niezależną od nich. Klimat poprawił się czy pogorszył?

Wszystko zależy od perspektywy. Naukowcy naszej szerokości geograficznej, opisujący zmiany środowiska i klimatu schyłku plejstocenu i holocenu, gdy wspominają o ociepleniu to zawsze piszą o poprawie klimatu, gdy zaś odkrywają świadectwa oziębienia to traktują je jako pogorszenie. Badacze starych kultur dalekiego i bliskiego wschodu, o których wspominał na wykładach i w tekstach Stalagmit, mają w tej sprawie odmienny pogląd.

Jestem pewien, że Inuici wschodniej i zachodniej półkuli, którym ostatnio nieco cieplej, a do zdjęć pozują w adidaskach, nie mogą wprost powiedzieć, że właśnie doznają poprawy klimatu. Nie mogą, bo to niepoprawne. Wszyscy poza nimi im współczują, bo chcieliby, żeby u nich było zawsze zimno. Sami Inuci winni tkwić w zamrażarce, nomen omen, rozwoju mimo, że koncerny wydobywcze kuszą ich zyskami i polepszeniem bytu na miarę bogactwa Norwegów. Nawet w następnym milenium mają być tacy jak teraz by etnografowie mogli odgadywać, za pomocą sutych grantów, postępującą feminizację ich bóstw. Z tym wyjątkiem by nie polowali na foki i wieloryby, byli wegetarianami, nie nosili futer, nie korzystali ze skór i tych ohydnych silników spalinowych.

A na marginesie. Posiłkując się Wikipedią odświeżyłem sobie pamięć dlaczego Inuici nie są już Eskimosami. Okazuje się, że to drugie jest obraźliwe, bo oznacza zjadaczy surowego mięsa. To jest południowa szajba, która skolonizowała umysły ludzi północy, szybciej niż myśl o surowcach i platformach wiertniczych. Kilka akapitów niżej odczytałem, że największym zagrożeniem dla Inuitów jest spożywanie zanieczyszczonego mięsa zwierząt z coraz bardziej skażonych akwenów. Takie ujęcie tematu jest zadziwiające i mam wrażenie, że autor postrzega owych ludzi jak Kmicic monstra z Potopu. Inuci stawiają nas w bardzo niekorzystnym świetle i nie chodzi o źródło zanieczyszczenia – kolejny motyw pedagogiki winy. Po pierwsze, skoro mięso w Arktyce zagraża zdrowiu i życiu, to jaki jest stan nas? – jakoś nagle poczułem się słabo. Po drugie, nazwa Słowianin wywodzi się od łacińskiego sclavus czyli niewolnik, a to sympatyczne raczej nie jest. Dlaczego mnogie ludy słowiańskie nie roszczą zmiany tego obraźliwego, deprecjonującego określenia, będącego wstydliwą spuścizną ludów południa? Dlaczego nikt nie myśli o założeniu sclavus industry by wydusić co nieco z nieszczęścia przodków? Jak widać jesteśmy daleko za … Inuitami. Sclavus lives matter, wiele wieków przed przed black.

Wrócę jeszcze do młodszego dryasu, który chwilowo przerwał pochód lasu ku północy i przesunął na południe formacje i podformacje tundry. Jest wiele hipotez tłumaczących falstart lasu i ocieplenia. Wszystkie, oprócz jednej, która mówi o tym, że zjawisko rozhuśtania klimatycznego jest powtarzalne w końcu każdej deglacjacji, łączy jedna cecha. Proszę zauważyć, że czy to będzie wielki napływ wód słodkich do oceanicznych, czy to będzie wybuch wulkanu lub wulkanów, czy to kosmiczne zjawisko niebieskie, to w każdym z tych przypadków, mających wywołać ochłodzenie, sugeruje się wyzwolenie dużej energii, która miała długotrwale wytrącić klimat z tendencji ocieplenia. No cóż, nie wróży to szybkiego sukcesu proponowanej zeroemisyjności i neutralności klimatycznej, ale czy w ogóle patrzymy na klimat jak na postać energii, którą może zdestabilizować inna energia?

Jaka jest latencja klimatu czyli czas od bodźca zmiany do objawów? Nie wiem czy są paleoklimatolodzy, zajmujący się tym problemem, a przecież mielibyśmy jakiś punkt odniesienia. Czy tak złożone zjawisko jak klimat, szczególnie globalny klimat, może mieć krótki czas reakcji na bodziec zmiany? Historia Ziemi, a nawet czasów historycznych uczy, że to możliwe, ale wymaga zaangażowania silnego impulsu energii do zmiany. By skutek był trwały, dłuższy niż chwilowe zanieczyszczenie atmosfery np. wulkanicznym pyłem, impuls musi być poważny i wielowymiarowy w skutkach. Czy taki impuls wywołaliśmy w ostatnich stu czy dwustu latach? Nigdy nie słyszałem by jakiś klimatolog odważył się powiedzieć, że współczesny klimat jest skutkiem impulsów, mniejsza z tym jakich, pochodzących z lat np. 50. XX w., a te z lat 60. objawią się w roku 2030. Po manifestach klimatystów domyślam się, że latencja klimatu to 20-30 lat, bo za tyle klimat ma nas zabić jeśli już dzisiaj nie staniemy się klimatycznie neutralni. Ludzie, bierzcie długoterminowe kredyty i żeglujcie je przehulać z Inuitami, którym wszyscy źle życzą, bo nikt nie chce, aby spełniło się im ocieplenie.   

 

A tu, w Klinice Języka o Inuitach:

Lekarz dusz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



tagi: klimat  ocieplenie  paleoekologia  inuici 

Greenwatcher
29 czerwca 2020 15:28
24     1859    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

klon @Greenwatcher
29 czerwca 2020 15:42

Jak zwykle. Tekst inspirujący do przemyśleń. 

Drugi Plus że nie o wyborach.... Prezydenckich. 

zaloguj się by móc komentować

szarakomorka @Greenwatcher
29 czerwca 2020 17:05

Wyszły mi takie zmiany st.C (średnie na 100lat)w rozpatrywanych okresach

st.C

0,28
-1,14
0,91
-0,50
0,36
0,32
0,14
-0,04
-0,05

Czyli wypłaszczenie zmian i raczej ochłodzenie rzędu kilku setnych stopnia C na 100 lat ?
 

zaloguj się by móc komentować

LoginNieznany @Greenwatcher
29 czerwca 2020 17:46

Tekst bardzo mi się podobał. Dziękuję.

Drobiazg: "Po drugie, nazwa Słowianin wywodzi się od łacińskiego sclavus czyli niewolnik"

Nie. Pochodzenie nazwy Słowianin, nie ma z tym nic wspólnego. Jeśli już, to odwrotnie, pojawienie się lub dominacja w pewnym okresie "sclavus" w miejsce wcześniejszego "servus" może mieć związek z pojawieniem się dużej ilości niewolników słowiańskich.

Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

LoginNieznany @Greenwatcher
29 czerwca 2020 17:50

Szybkie tempo zmian klimatycznych można zaobserwować nie tlko w przyrodzie, ale również w kulturze. Przykładem mogą być zmiany w architekturze, od gotyku do baroku - od wielkich przeszkleń, czasami niemal szkieletowej struktury budynku do okien niewielkich osadzonych w grubych ścianach.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher
29 czerwca 2020 19:11

>Jaka jest latencja klimatu czyli czas od bodźca zmiany do objawów? 

No myślę, że filmowcy wierzyli, że latencja jest obserwowalna - The Day After Tomorrow (2004), kiedyś. Teraz bardziej wierzą, że zamieni nas wszystkich w ZOMBI, jakiś wirus. Może będzie w lodzie co to się rozpuści na czapach biegunów. Jak "kosmici" wyślą na ziemię jakiś meteoryt co wpłynie na klimat.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Greenwatcher
29 czerwca 2020 19:31

Przyroda ma zaszyte wiele mechanizmów regulujących i tylko człowiek upraszcza sprawę i skupia się na jednym czynniku np. na temperaturze. Wzrost roślin w naszej strefie klimatycznej zależy oczywiście od temperatury, ale od zbyt wczesnego rozpoczęcia wegetacji chroni rośliny wrażliwość na długość dnia i dopiero koincydencja tych dwóch czynników jest sygnałem dla rośliny  do rozpoczęcia wegetacji.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @Greenwatcher
29 czerwca 2020 20:02

Przepraszam, u mnie burza pokazuje gdzie ma Internet, a na telefonie ledwie wystukuję literki. Dzieki za komentarze, uzupełnienia i poprawki.  Odezwę się. 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @klon 29 czerwca 2020 15:42
30 czerwca 2020 06:54

To wielki plus dla Szkoły Nawigatorów, że w czasie tak ważnych wyborów znajduje miejsce dla powagi wyborów cywilizacyjnych. Między dostosowaniem do zmian klimatycznych i walką ze zmianami klimatu jest oczywiście miejsce dla działań z jednego i drugiego, ale to nie po drodze z czytelną polityką uzależnienia energetycznego pomniejszych drobiazgów. Łącząc jedne i drugie wybory proponuję test. Który z kandydatów oponowałby za dostosowaniem, a który za walką?

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @szarakomorka 29 czerwca 2020 17:05
30 czerwca 2020 06:55

Niby tak, ale ze wszystkimi ograniczeniami o których wyżej w tekście pisałem, czyli lepiej nie. Cyfra cyfruje jak zauważył Józef Tiszner. Ja bardzo uprościłem, a okresy trwania poszczególnych fragmentów końca glacjału i holocenu są umowne. Holocen miał swoje optimum w atlantyku, a subboreał i subatlantyk wykazują tendencję spadkową. I to wystarczy. Trzydzieści lat temu, gdy wspominano o możliwości antropogenicznego ocieplenia klimatu, to zauważano, że może mieć ono pozytywny wydźwięk, bo przesuwa kolejny glacjał i jego skutki. Potem hipotezę i teorię cyklów glacjalno-interglacjalnych wypchnięto poza margines poprawnej klimatycznie nauki, ale ostatnio wyciąga się ją z szafy, dowodząc, że nasza wina jest jeszcze większa, bo zaburzyliśmy zmiany naturalne. A że cyfra cyfruje to od prognozy naturalnego ochłodzenia odejmuje się prognozowany wzrost temperatury i mamy poważną naukę w oparciu o liczby.  

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @LoginNieznany 29 czerwca 2020 17:46
30 czerwca 2020 06:56

Dziękuję, doczytałem, ale i tak uważam, że jest w tym potencjał biznesowego męczeństwa, nawet  jeśli to jedna z wielu hipotez źródłosłowu, a szczególnie w kontekstach przypisywania nam, niespełnionych grzechów naszych przodków: kolonializmu i niewolnictwa. Pozdrowienia odwzajemniam.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ArGut 29 czerwca 2020 19:11
30 czerwca 2020 06:58

Pamiętam ten film. Dziękuję za przypomnienie, ale nie chodziło o propagowanie nadchodzącego oziębienia tylko o to, że ludzie bogatej północy, którzy odmawiają wizy południowcom, będą musieli kiedyś prosić tych południowców o azyl klimatyczny. Tylko taki obraz klimatycznego oziębienia mógł przejść przez hollywoodzki filtr.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @tadman 29 czerwca 2020 19:31
30 czerwca 2020 06:59

Prawda. Wiele uproszczeń pozwala nam ogarnąć piękno i złożoność stworzenia. Błędy popełniamy jednak z pychy tego upraszczania i chęci utworzenia własnego raju.               

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher 30 czerwca 2020 06:58
30 czerwca 2020 10:11

To niby się zgadzamy, ale zawsze polemizować możemy. Chodzi przecież o perspektywę. MEMY i dowcipy mogą ją całkowicie, tu można wstawić wiele słów, wstawię ładne, zignorować.

Podobają mnie się przykładowe wykresy z końca notki. Są optymistyczne ! Nawet jakbym miał ekstremalnie długie życie, dajmy na to 125% normy dla mężczyzny to nic mnie nie grozi. Takie zaś tłumaczenie jest NIE MEDIALNE, bo jak tu przy takim podejściu walczyć z „carbon footprints”. Albo jak wytłumaczyć transformacje materiałów organicznych w złoża energetyczne, które trwały miliony lat. Przecież natura MA ZAWSZE rację i robi to celowo, i co nagle ześwirowała, na 20 mln a może nawet 65 mln lat ? I wyprodukowała różne odmiany węgla, różne odmiany ropy naftowej i różne odmiany węglowodorów aromatycznych. 

PS. Tytuł kolega zmienił intencjonalnie ? Ten pierwszy jest równie ładny: Ocieplenie wywołali nieznani Eskimosi. Pewnie ci co mieli dość siedzenia w "lodówkach".

 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ArGut 30 czerwca 2020 10:11
30 czerwca 2020 11:36

Tak, pierwszy tytuł był inny, bo w końcu is fecit, cui prodest - ten uczynił, czyja korzyść, a że Eskimosi się rozpłynęli jak (bez obrazy) naziści to winnych ocieplenia nie ma choć, niewątpliwie korzyści już odnoszą Inuici. Najpierw wydarli kawał ziemi reszcie Kanadyjczyków, coś uszczknęli Duńczykom, a teraz jednoczą się pod wspólnym sztandarem  interesu. Tak trzymać. 

PS Myślałem, że tylko ja widzę ten tytuł roboczy.   

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Greenwatcher
30 czerwca 2020 12:59

Napisałem pocztą wewnetrzną jak to jest z tytułami i edytorem. No a zaś, że inuici na codzień posługują się łaciną wstawię inny dobrze znany Eskimosom fragment z Seneki.

"Homines plus in alieno negotio videre quam in suo"

zaloguj się by móc komentować

chlor @Greenwatcher 30 czerwca 2020 06:54
30 czerwca 2020 14:20

Akurat słyszałem taki moment z przemowy Trzaskowskiego w którym za najważniejsze swoje zadanie uznał walkę ze zmianą klimatu.

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Greenwatcher
30 czerwca 2020 14:55

Tego sie ludziom nie da wyjaśnić, choć mają te zmiany przed oczami. Ja to rozumiem, bo kiedy dorastałem biegaliśmy pod podmokłych łąkach, pełnych dzikiego ptactwa, które zrywało sie tysiącznymi stadami z wody. Były to brodźce, biegusy i pokrewne...Nikt na to nie zwracał uwagi a najmniej przyrodnicy i ekolodzy. Dziś teren ten jest porośniętych 20 letnimi drzewami i nie ma na nim kropli wody. Bajora, z których wyciągaliśmy całe wiadra drobnych, połyskujących złotem karasi, zniknęły, nie ma błota, sitowia, z którego robiło sie takie grube plecione pały, nie ma kumaków nizinnych, ani żółwi. Jest formacja stepowa porastająca gąszczem. A ja ciągle żyję i pewnie to się jeszcze wszystko zmieni za mojego życia. 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @gabriel-maciejewski 30 czerwca 2020 14:55
30 czerwca 2020 15:17

Mam podobne wspomnienia, a nieraz mi się zdarzyło, gdy wspominałem o pozytywnej roli melioracji, że młodzi aktywiści nie wiedzieli o co chodzi. No bo jak, melioracja to nie osuszanie? Rozczula ich los piskorza, ale nie skojarzą dlaczego kiedyś było go pełno i gdzie. Teraz właśnie Odra spływa sobie falą 550 m3/s, a nad Wartą chłopy deszczują pyry wodą z głębokich studni bo sucho. Bogaty kraj pełen ekspertów.           

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @chlor 30 czerwca 2020 14:20
30 czerwca 2020 15:18

No i po teście, ale wynik był wiadomy. Karty znaczone.

zaloguj się by móc komentować

chlor @Greenwatcher 30 czerwca 2020 15:18
30 czerwca 2020 16:23

Takie wypowiedzi są niepokojące, bo widać że są skierowane na zewnątrz jako oferta dla zagranicy. Przecież nawet wśród wyborców Trzaskowskiego jest niewielu uważających iż walka z klimatem jest podstawowym i pierwszym w kolejności problemem. Już raczej na pierwszym miejscu widzą likwidację TVP, rozpędzenie Kościoła, wsadzenie do więzienia Pisowców, wcielenie Polski pod zarząd komisaryczny UE, albo zakaz jedzenia mięsa. Zależnie od typu obłąkania.

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @chlor 30 czerwca 2020 14:20
30 czerwca 2020 21:10

walka o pokój, walka o demokrację, walka o prawa człowieka, walka z ksenofobią, walka ze zmianami klimatu.

Zajęcia dla uniwersyteckich humanistów, którzy nie wiedza w którą strone mieszać łyzeczką w herbacie, a zawsze wynajdują  sobie "poważne" zajęcia. A jabłek w grójeckim nie ma komu zrywać.

Czyli jak nie urok to przemarsz wojsk (sowieckich).

zaloguj się by móc komentować

klon @Greenwatcher 30 czerwca 2020 06:54
30 czerwca 2020 23:36

Dziękuję za podpowiedź w postaci kolejnego kryterium oceny "przydatności do spożycia". Na szczęście dla mnie, wyboru dokonałem dużo wcześniej, więc emocje jakie udzielały się niezdecydowanym mnie nie dotyczą. To, co mnie doskwiera w chwili obecnej to, nazwijmy np.  promieniowanie tła, którego wytłumić w pełni nie można, a którego to promieniowania duży wzrost zanotowano.

Jak wcześniej pisałem, tekst prowokuje aby nad nim dłużej podumać. I tak po kilku chwilach namysłu wyszło mi, nie po raz pierwszy, jak trudno jest obronić fakty przed manipulacją i oszczerstwem. Proste "Hał der ju", blokuje przekaz rzetelnych informacji. To raz. Dwa, że język w jakim wiedza nie zmanipulowana jest zawarta, do łatwych nie należy. Przyznam, że czytałem z wyjątkowym skupieniem. Tylko do wyrażonego przez Autora stwierdzenia:

"Świecki dogmat uzurpuje, że klimat ma być stały, a przyroda w stanie właściwym i niezmiennym."

Wywołało ono u mnie długotrwały masaż mięśni brzucha z jednoczesnym odprężeniem w sferze mentalnej. Dałem radę doczytać do końca bez "zwisu systemu".

Większość tekstów Autora linkuję znajomej "obrończyni" Ziemi, skutkiem czego była ona bliska znalezienia chęci podjęcia próby rozważenia sensu rozmowy o hipotetycznie pozytywnych skutkach wycinki drzew. Jakichkolwiek. To JEST sukces. Tak sobie wciąż powtarzam. :)

Jednakże, przy obecnym materiale poddałem się. Nie wysłałem linka. Czuję, że koleżanka nie przebrnie. Nie, żebym oczekiwał od Autora form prostszych. Sposób opisu faktów zastosowany przez Autora wydaje się być jedyną formą obrony przed zafałszowaniem przez Aktywnych Aktywistów. Ceną jednak jest wąskie grono odbiorców. A może nie mam racji? :-)




 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @stanislaw-orda 30 czerwca 2020 21:10
1 lipca 2020 15:43

To nic nowego i stale nawraca, ale od czasu gdy masy robotnicze, a wcześniej chłopskie, utraciły potencjał rewolucyjny trwa uporczywe poszukiwanie tych uciśnionych, którzy będą stanowili podstawę destrukcji tego co było albo będą trwałą i lukratywną pożywką dla agitatorów tego wyzwolenia. Z powagą to do mnie dotarło po tekście Andrzeja-z-Gdańska (Wielka ściema …) i obrazach dzieci i młodzieży z Poznania, która manifestuje, co okazja, za tolerancją, za równouprawnieniem, za swobodą seksualną, za klimatem, za prawami zwierząt itp., albo przeciw czemuś, a i tu lista byłaby długa. Zwykle to są ci sami ludzie, z jakimś okazyjnym podzbiorem, zdolne nękać, ale to nie są masy. By utrzymywać tę chęć manifestacji potrzeba coraz silniejszych dawek emocji i coraz głupszych manifestantów. Doszliśmy już do haseł śmierci życia na Ziemi i dzieci, a destrukcja się nie spełnia. Co będzie dalej? Jak to rozbrajać?  

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @klon 30 czerwca 2020 23:36
2 lipca 2020 09:59

Tak, to jest cena, dlatego cieszę się, że jest takie miejsce w SN, czytelnicy i nauczyciele jednocześnie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować